Wakacyjne wydanie miesięcznika „Znak” zamykamy tuż po Bożym Ciele. W piątkowy poranek na stronie głównej Katolickiej Agencji Informacyjnej widzę relacje z wczorajszych uroczystości. W centralnym miejscu ulokowano zdjęcia i wypowiedzi arcybiskupów Głodzia i Jędraszewskiego obok dość ogólnikowej informacji, że biskupi mówili w homiliach „o odnowie Kościoła, jedności i doświadczeniu pandemii”. Dopiero poniżej, w drugim oknie wypowiedzi prymasa, abp. Gądeckiego czy kard. Nycza. Na samym dole trafiam na rozmowę z abp. Polakiem przeprowadzoną po premierze drugiej części filmu braci Sekielskich. Układ treści na stronie KAI – w końcu serwisu powołanego przez episkopat Polski – pokazuje dobitnie, że hierarchowie postępują tak, jak gdyby największym wyzwaniem dla polskiego katolicyzmu była pandemia koronawirusa. Pomijam fakt, że w witrynie próżno szukać głosu jakiejkolwiek kobiety.
Tymczasem Kościół w Polsce płonie równie mocno jak katedra NotreDame i australijskie lasy. Przyczyną pożaru nie jest COVID19, lecz krzywdy wyrządzane nieletnim przez duchownych oraz hierarchów, którzy ich chronią, klerykalizm, który skutkuje tym, że większe współczucie spotyka w Kościele księdza sprawcę niż jego ofiarę, wreszcie – homofobiczny język, który rani, wyklucza i dzieli.
Mimo upływającego czasu tylko pojedyncze osoby spośród hierarchów dostrzegają tę katastrofę.
Systematyczne eksponowanie osoby abp. Głodzia na oficjalnych stronach kościelnych mediów budzi zgorszenie. Podobnie jak liczne i często bezkrytyczne omówienia homofobicznych wypowiedzi abp. Jędraszewskiego. W świetle tego naiwnością byłoby twierdzenie, że reprezentują oni mniejszościową postawę w episkopacie.
Brak zdecydowanej i jednoznacznej reakcji watykańskich Kongregacji ds. Biskupów i Kongregacji Nauki Wiary oraz całkowita bierność nuncjusza apostolskiego w Polsce i episkopatu Polski na doniesienia w sprawie udokumentowanych przewinień abp. Sławoja Leszka Głodzia i bp. Jana Tyrawy jest powodem czegoś więcej niż zgorszenie. To dowód na to, że prawo i procedury nie są w polskim Kościele przestrzegane. W przypadku bp. Edwarda Janiaka czekamy na konkretne i jasne wyjaśnienia oraz sprawiedliwe zakończenie postępowania. Dymisja hierarchów, którzy w zuchwały sposób łamali prawo lub zasady etyczne, jest niezbędnym punktem wyjścia do zmiany, zwłaszcza że te trzy nazwiska to prawdopodobnie wierzchołek góry lodowej.
W polskim Kościele nie ma dziś mechanizmów, które mogłyby doprowadzić do jego oczyszczenia i odnowy. Nie ma niezależnych komisji. Nie ma nacisku ze strony instytucji państwa. Nie ma również wystarczająco silnego sprzeciwu wobec zła ze strony wiernych. Pisałam niedawno, że wszyscy do pewnego stopnia jesteśmy dziećmi tej samej klerykalnej kultury, nieważne, czy jesteśmy wierzący czy niewierzący. Klerykalizm stanowi część polskiej kultury i jej niechlubnej tradycji, podobnie jak antysemityzm „ludzi łagodnych i dobrych” (odwołując się do ważnego eseju Tadeusza Mazowieckiego) czy mniej lub bardziej zakamuflowany nacjonalizm. Dotychczas zbyt mało uwagi skupiliśmy na diagnozie klerykalizmu. Przez to bagatelizowaliśmy jego wpływ na społeczną kulturę i politykę. Trzeba to zmienić.