Gdy otwierano pierwszą sesję soboru, obecni byli prawosławni obserwatorzy ze Związku Radzieckiego, tymczasem metropolita ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego Josyf Slipyj pozostawał w sowieckim więzieniu – oto jeden z paradoksów tamtych czasów, pokazujący, jak trudny do rozwiązania supeł miała Stolica Apostolska, chcąc otworzyć się bardziej na Wschód.
Niewielka pozycja pod redakcją znanego i cenionego badacza Piotra H. Kosickiego opisuje relacje Kościoła katolickiego ze światem komunistycznym podczas II Soboru Watykańskiego. Tom został wydany rok temu – przetłumaczenie go i wydanie w Polsce powinno być tylko kwestią czasu. Dodajmy: krótkiego czasu.
Kosicki zaprosił do współpracy czterech znawców historii chrześcijaństwa i / lub Europy Środkowej i Wschodniej w XX w. Efektem jest pięć tekstów (nie licząc obszernego wstępu autorstwa redaktora) – Gerald P. Fogarty umiejscawia sobór w historii zimnej wojny, Árpád von Klimó pisze o jego wpływie na Węgry, Ivo Banac o stosunku Jugosławii, a James Ramon Felak o stosunku Czechów i Słowaków do niego i wreszcie w najobszerniejszym tekście Piotr H. Kosicki analizuje wpływ tego wydarzenia na Polskę i – z drugiej strony – Polaków na nie.
Niezależnie od rozmiarów – ok. 200 stron samego tekstu – książka jest napisana w sposób „gęsty” i zwarty, po jej lekturze można mieć poczucie, że jeśli nawet nie wyczerpuje tematu, to przynajmniej omawia jego najważniejsze aspekty. Wrażenie robi bogata bibliografia – pokazuje, jak wielką wiedzę udało się zmieścić w niedużej objętości. To zasługa redaktora tomu i autorów poszczególnych tekstów.
By zdać czytelnikowi sprawę, w jak trudnym momencie odbywał się sobór, autorzy wymieniają wydarzenia z tamtych lat – ukończoną ledwo co budowę muru berlińskiego, nastały właśnie kryzys kubański, zabójstwo Johna F. Kennedy’ego, śmierć inicjatora soboru Jana XXIII i wybór nowego papieża, początek wojny w Wietnamie z udziałem Amerykanów, upadek Nikity Chruszczowa itd. Na polityczną opozycję Wschód–Zachód, gdzie Watykan oczywiście przynależał do Zachodu, nakładała się jeszcze opozycja katolicyzm–prawosławie. Granica między dwoma blokami przecież nie przebiegała tak wyraźnie – część krajów bloku wschodniego była katolicka, część prawosławna. W Związku Radzieckim poza prawosławnymi żyli grekokatolicy i katolicy, Ormianie i Gruzini, w Jugosławii katolicy i prawosławni – by zatrzymać się tylko na chrześcijanach. Opisane kraje też różniły się stopniem zależności od Moskwy. Inna sytuacja była na Węgrzech – kilka lat po wydarzeniach 1956 r. – a zupełnie inna w Jugosławii, która szukała własnej „pozablokowej” drogi. I co ważniejsze, w każdym z tych krajów inny był stosunek władz do katolicyzmu i inna reakcja Kościoła na przejęcie władzy przez popleczników Moskwy – dotyczy to zwłaszcza pierwszych powojennych lat, gdy nowa władza instalowała się w środkowej i wschodniej Europie. Trzeba też pamiętać, że Watykan i poszczególne Kościoły czasem inaczej patrzyły na te same zjawiska. Wreszcie w środku wspólnot można napotkać ważne różnice: wystarczy wspomnieć choćby o tym, jak odmienne były perspektywy prymasa Stefana Wyszyńskiego i środowiska otwartych katolików w Polsce, z Jerzym Turowiczem, Jerzym Zawieyskim i Tadeuszem Mazowieckim na czele.