fbpx
Fot. Raphael Renter/Unsplash
Marcin Dzierżanowski, Kinga Kosińska Grudzień 2014

Bóg odnalazł mnie w mroku

Osoby transseksualne najczęściej muszą szukać prawdy o sobie poza Kościołem. Dla własnego dobra odchodzą z niego w najbardziej dramatycznym momencie swego życia – mówi Kinga Kosińska, założycielka strony internetowej dla chrześcijan transpłciowych.

Artykuł z numeru

XI: Nie marnuj

XI: Nie marnuj

Inność w Kościele nie może być wrogiem! – krzyczy do biskupa 32-letnia Kinga. Biskup nazywa się Ignacy, jest gejem i jeszcze nie skończył 30 lat. Tak naprawdę, podobnie jak Kinga, odgrywa scenkę, tak się złożyło, że akurat jemu przypadła rola katolickiego hierarchy. W zainscenizowanej historii przychodzi do niego grupa osób homo- i transseksualnych, które proszą o gościnne przyjęcie w Kościele. Psychodrama odbywa się w ramach warsztatów prowadzonych przez Halinę Bortnowską w trakcie rekolekcji grupy chrześcijan LGBT Wiara i Tęcza. Grupa działa w całej Polsce półkonspiracyjnie od trzech lat, kościelni hierarchowie ani jej nie wspierają, ani nie zwalczają. Wierze i Tęczy trudno było znaleźć rzymskokatolickiego księdza, który poprowadzi rekolekcje, w końcu się udało, głównie dzięki pośrednictwu zaprzyjaźnionych katolików świeckich.

Halina Bortnowska prosi, by uczestnicy warsztatów rekolekcyjnych przedstawili swoje oczekiwania wobec Kościoła. Za kilka dni w Watykanie ma się zacząć synod poświęcony rodzinie, światowe media piszą, że po raz pierwszy zajmie się on miejscem lesbijek i gejów w Kościele. Kinga, która urodziła się jako chłopiec, martwi się, że o osobach transpłciowych znowu cisza.

W scence odgrywa rolę taką, jaką napisało jej życie – transeksualnej katoliczki. Gdy mówi, że Kościół powinien najpierw wysłuchać, a potem oceniać, załamuje się jej głos. Chyba jest przekonująca, bo „biskup Ignacy” zapewnia, że akceptuje ją taką, jaka jest. – To piękna scena, choć wyssana z marzeń – chwali Bortnowska. Kinga dziwi się, że prosta psychodrama wyzwoliła w niej aż takie emocje – była roztrzęsiona, czuła fizycznie, jakby słowa, które wypowiadała, wyrywały się jej z żołądka.

Z Kingą rozmawiam jeszcze w trakcie rekolekcji. Mówi, że dzięki warsztatom poczuła się gotowa do rozmowy z duchownym na swój temat – pierwszej, odkąd dokonała korekty (1) płci. Na razie zgodziła się porozmawiać ze mną.

Smutny chłopiec

Nie powiem, jakie imię miałam jako chłopiec. Mam żelazną zasadę, że o tym nie mówię. Jeśli ktoś mnie poznaje jako Kingę, chcę pozostać dla niego Kingą. Mam w tyle głowy, że jak ludzie poznają moje dawne, męskie imię, nie będą we mnie widzieli stuprocentowej kobiety. Prędzej już zdjęcie od Pierwszej Komunii pokażę, ciągle trzymam w albumie. Są osoby, które po korekcie płci palą swoje wszystkie fotografie „sprzed”, ja nie miałam takiej potrzeby, choć przez lata ich nie oglądałam. Ostatnio zajrzałam po długim czasie, zdziwiłam się nawet, bo ładne było ze mnie dziecko. Aż chciałam przytulić tego chłopca, bo pamiętam, jaki był smutny i samotny. Zdjęcie z tego okresu mogę więc wtajemniczonym pokazywać, ale imienia męskiego nie zdradzę.

Wychowawczynie w przedszkolu były mną zachwycone, mówiły o mnie „grzeczny chłopczyk”. Ale ja czułam, że coś jest nie tak. Zazdrościłam np. koleżankom dziewczyńskich zabawek, chciałam też je mieć, ale powtarzano mi, że chłopcy takich nie używają. Raz zakradłam się do szafki koleżanki i ukradłam jej jakąś temperówkę w stylu typowym dla dziewczynek.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się