Czy istnieją ludzie, którzy przez całe życie nie doświadczają kryzysów psychicznych, nie mają żadnych zaburzeń?
Wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy kryzys, a jak zaburzenie psychiczne. Jeżeli za kryzys uznamy sytuacje trudne, stresowe w życiu, to oczywiście nie ma ludzi, którzy nigdy ich nie mieli. Natomiast to nie jest zaburzenie ani choroba. Są osoby, które znakomicie sobie radzą z kryzysami, co więcej: są takie, które wychodzą z nich umocnione. Wszystko zależy od zdolności adaptacyjnych, od poprzednich doświadczeń, od tego, jakich umiejętności ktoś nabył w ciągu życia.
A jak wyznaczyć granicę między kryzysem a zaburzeniem lub chorobą?
Odnośnie do zaburzeń posługujemy się systemami klasyfikacyjnymi: w Europie obowiązuje ICD10, czyli Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób wersja 10, cały czas trwają prace nad wersją 11, natomiast w USA DSM5, czyli klasyfikacja zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego wersja 5. Oczywiście granice między zdrowiem a chorobą są dość płynne i zależą od bardzo wielu czynników. Generalnie choroba czy zaburzenie to stan wywołujący cierpienie człowieka lub jego otoczenia. Czasami bowiem pacjent nie jest świadomy swojej choroby lub wręcz czuje się w niej świetnie, np. w hipomanii. Robi sobie jednak dość duży bałagan w życiu. W przypadkach niektórych zaburzeń osobowości też bardziej cierpi otoczenie pacjenta niż on sam. Choroba powoduje trudności w prawidłowym funkcjonowaniu i rozwoju, realizowaniu swoich potrzeb i planów. Z jednej strony mamy kryteria diagnostyczne, pytamy o objawy, ile ich jest, od jakiego czasu występują i w jaki sposób zaburzają funkcjonowanie pacjenta, ale z drugiej strony musimy sobie zdawać sprawę z kontekstu, w jakim człowiek żyje − kulturowego, religijnego, społecznego. W niektórych kontekstach pewne zachowania uchodzą za prawidłowe lub wręcz pożądane, podczas gdy w innych są postrzegane jako co najmniej dziwaczne. Na przykład średniowieczni asceci – gdyby dziś ktoś tak się zachowywał, pewnie namawialibyśmy go co najmniej, żeby się poddał diagnozie. Natomiast w średniowieczu ich zachowania uważano za pożądane i świadczące o dążeniu do świętości. Na pewno nie traktujemy jako treści urojeniowych czegoś związanego z wierzeniami religijnymi.
Chociaż tło religijne jest chyba częste w przypadku już stwierdzonych chorób psychicznych?
Tak, ale to jest co innego. Urojenia o treści religijnej nie są izolowane, tylko wpisują się w cały obraz chorobowy – np. ktoś ma urojenia wielkościowe, że Pan Bóg do niego przemówił i powierzył mu wielką misję, ale przez to całkowicie zmienia się jego zachowanie, sposób poruszania się i mówienia, stosunek do otoczenia itd. Nie patrzymy tu na jeden objaw, lecz na cały obraz funkcjonowania człowieka. Przekonania wynikające z wiary religijnej i wpisane w dany kontekst kulturowy nie mogą być rozpatrywane w kategoriach psychopatologicznych. Na przykład chrześcijanie wierzą, że podczas mszy opłatek i wino przemieniają się ciało i krew Chrystusa, ale w społeczności, która nigdy nie zetknęła się z takimi wierzeniami, brzmiałoby to dziwacznie. W diagnostyce zaburzeń psychicznych kontekst społeczny i kulturowy musi być brany pod uwagę.