Prawniczka z wykształcenia, swój materiał dowodowy o przemianach rosyjskiej świadomości zawarła w dwóch książkach: Pandrioszka i Głową o mur Kremla, oraz w filmach dokumentalnych, które realizowała w niszczonej wojną Czeczenii. Czyta i ogląda się je zawsze tak samo: z niedowierzaniem, chęcią wyparcia ze świadomości tragicznych faktów – oraz z podziwem dla odwagi autorki. Ta zaś, nazywana często „polską Politkowską”, spośród wielu nagród najbardziej sobie ceni wyróżnienie przyznane jej przez czeczeńską organizację Echo Wojny – zgłoszenie do Pokojowej Nagrody Nobla.
Złem wcielonym, które spotkała w Rosji, jest dla niej Władimir Putin. To on, jej zdaniem, na powrót zniewolił Rosjan, uprawomocnił przemoc i kłamstwo, spowodował śmierć wielu obywateli własnego kraju. Ostrość tych sądów niech nie przysłoni prawdy najstraszliwszej: każde ze swych oskarżeń Krystyna Kurczab-Redlich popiera dowodami. Bezkompromisowość, ale także własny, oryginalny pomysł na wyjaśnianie świata – to cechy, którymi będziemy się kierować, przedstawiając bohaterów kolejnych odcinków „Rozmów »Znaku«”. Cieszymy się, że zaczynamy od Pani Krystyny.
Od wielu już lat opisuje Pani Rosję z perspektywy obywatelki kraju wolnego i demokratycznego, a w porównaniu z rzeczywistością Wschodu również takiego, w którym po prostu żyje się łatwiej. Dlaczego nie zdecydowała się Pani na pracę w kraju, który odpowiadałby jej nieco bardziej?
Zachód jest mniej ciekawy niż Rosja. Nie ma tam zjawisk, których nie mogłabym wytłumaczyć. A Rosja to cały konglomerat zagadek: ciągłe wyzwanie dla dziennikarza.
Zresztą, to nie ja wybrałam Rosję, ale ona mnie. W 1987 roku przyjechałam do Moskwy, w której pracował mój mąż. W tamtych czasach codziennością Związku Radzieckiego mało kto się u nas interesował. Mnie ona zaciekawiła. Gdy w 1990 roku męża ponownie wysłano jako korespondenta TVP do Rosji zostałam tam kilkanaście lat, czyli jeszcze długo po jego powrocie do kraju.
Z początku był szok: na przykład sklepy warzywne przy Prospekcie Lenina, czy nawet na Arbacie, w których robiło się niedobrze od smrodu. Albo stały, ciężki odór uryny w klatkach schodowych wielu kamienic – mojej też… Poraziły mnie niespodziewane różnice bytowe między – siermiężną przecież wtedy – Polską, a ówczesnym Związkiem Radzieckim, zaskoczyła ogromna różnica w kulturze bycia, którą odczułam zaraz po przejechaniu Bugu. Za tą rzeką jest inny świat.
Powoli pojmowałam, skąd wzięła się ta różnica, powoli docierał dramat historii Rosji dla samych Rosjan: poczynając od najazdu Mongołów, poprzez okrucieństwa Iwana Groźnego, okrutny – niepodobny do europejskiego – feudalizm, a skończywszy na XX wieku, ten naród stale, jakby celowo, utrzymywano na „granicy rozwoju”, by uczynić z niego łatwą do kontrolowania masę.