W jaki sposób Pani pracuje?
Myślę o swoich bohaterach jak o żywych memach. Współtworzenie portalu satyrycznego pomaga łapać dystans. Przeważnie we wszystkich tekstach staram się łączyć smutne ze śmiesznym. W pracy nagrywam rolki i gdy jakaś hejterka nazywa moje włosy pakułami, zaczynam śledzić dzieje przerobu słomy lnianej. Pracując nad historiami, często staram się, by wyprowadzać je z jakiegoś detalu. W mojej książce Wydrąż mi rodzinę w serze akcja kręci się wokół Sera Królewskiego „Sierpc”, a zaczyna od skradzionego przez aspirującą zakonnicę wibratora.
Co najchętniej Pani czyta?
To zależy. Lubię „chore gówno”, więc podobają mi się Leonora Carrington i Kathy Acker, ale lubię też przeciągające się smuteczki, takie jak twórczość Barbary Kingsolver lub Eleny Ferrante. Lubię czytać o kobietach i queerach. Choć jestem też koneserką reportaży, więc ostatnio musiałam odetchnąć od pożogi cyklu neapolitańskiego Ferrante i odpocząć przy reportażu o Columbine i opowieści o baronach przemysłu farmaceutycznego.
Czego nie wiedziała Pani o sobie 10 lat temu?
10 lat temu? Nie wiedziałam o sobie nic! Wtedy zaczynałam naukę w liceum, uczyłam się na biolchemie i wydawało mi się, że pretensjonalne wiersze o kosmosie to dobry plan na przyszłość. Prawdopodobnie wciąż wierzyłam, że dostanę list z Hogwartu. Wszystko było dla mnie bardzo poważne, żyłam życiem jak z Ukrytej prawdy i nie wiedziałam, że w rok mojego urodzenia narodziła się zebra z niebieskimi oczami. Nie wiedziałam też, że mam w sobie siłę, by występować publicznie, choć jeszcze 10 lat temu paraliżowała mnie myśl o podejściu do tablicy i opowiedzeniu o pierścienicach. Teraz slamuję, występuję w podcastach i opowiadam głupoty w internecie. I jakoś leci.
Gdybym nie była tym, kim jestem, byłabym?
Kruszynką rdzawoczułką. Lub prezydentką Poznania (nie jest to próba zdetronizowania pana Jaśkowiaka).
Jacy są bohaterowie Pani życia codziennego?
Pieski, które robią śmieszne „mlem” i „blep”. Politycy Konfederacji, którzy zawsze zrobią coś zabawnego i będzie można przerobić to na memy. Moja dziewczyna, która wie, że lubię spać na łyżeczkę.
Którego autora / autorkę chciałaby Pani przywrócić do życia i dlaczego?
Oglądałam ostatnio Biedne istoty, więc pozwolę sobie rozdzielić ożywianie mózgu i ciała. Chciałabym, żeby do życia powrócił mózg Leonory Carrington. Włożyłabym go do ożywionego ciała Wojaczka, bo jako mężczyzna byłby traktowany z powagą i szacunkiem, więc mogłabym oszczędzić Leonorze walki z literackim szklanym sufitem i umożliwić bycie szpieżką. Dzięki temu rozmontowałaby patriarchat od środka.