Listy
Thomas Merton, Czesław Miłosz
Kiedy zaczynała się epidemia, znalazłem w mojej bibliotece Listy – korespondencję Mertona z Miłoszem. Z początku wydawało mi się, że Merton w końcu ulegnie sile Miłosza w tej trwającej lata zdalnej relacji, ale tak się nie stało. Jest do końca krytyczny i równie mocny. Zdumiewa, jak wiele pożytku przynosi tu próba nazywania najtrudniejszych rzeczy po imieniu, a walec ironii nie rozjeżdża myśli, słów i ich znaczeń. Może to ich ratuje i mimo stałych niepokojów, to oni wydają się nimi zarządzać, czynią z nich tworzywo.
Wydawnictwo Znak
Piosenka Humbaka
Michał Zioło OCSO
Dziennik pisany z klasztoru trapistów we Francji. To jest współcześnie perspektywa bezcenna. Niezręcznie pisać mi na łamach miesięcznika „Znak”, że czytelnik nie powinien oczekiwać tego, czego się pewnie spodziewa po tekście mnicha. To książka, podobnie jak inne zapiski autora, do której wracam. Nie wraca się do produktu jednorazowego. Jej lektura mnie koi. Porównania do wynurzeń Mertona nie mają tu sensu; to inna bajka. No może poza tym, że Michał Zioło pisze lepiej.
Wydawnictwo W Drodze
Heretycy, Buntownicy, Wizjonerzy. 22 podróże z największymi umysłami naszych czasów.
Karol Jałochowski
Ta książka chyba miała stać się modna wśród myślących czytelników. Czy tak jest – nie wiem, ale wątpię. Mój sondaż wśród wytrawnych książkowców wskazuje, że większość z nich nie doczytała jej do końca. Skąd my to znamy? – łapczywe rzucanie się na nowy, pełen tajemnic świat, a potem konieczność żmudnego myślenia jak na lekcji matematyki… Chodzi, jak sądzę, o to, że czystą przyjemność z lektury tej i podobnych pozycji można czerpać, gdy coś się już w tej dziedzinie poczytało; gdy umysł przyswoił pewne kontrintuicyjne pojęcia.
Karol Jałochowski wykonał niezwykłą misję, to projekt życia, i chwała mu za to, bo bez świadomości prezentowanych w tym dziele teorii trudno dziś sensownie dyskutować o rzeczywistości, o nauce, o religii. Intrygujące, jak często bohaterowie Jałochowskiego odwołują się do wyobraźni, do literatury: Borgesa, Kafki itd. Jeśli ktoś ni w ząb z tego nic nie rozumie, to polecam zacząć od Wszechświata w twojej dłoni Christophe’a Galfarda.