Rozpocznijmy od przesłuchania świadków. Celem usprawiedliwienia wyroku uchylającego wartości estetyczne ich czasów wezwano dwie osoby. Pierwszą jest pracowity biograf Giorgio Vasari, którego Żywotom najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów zawdzięczamy połowę faktów oraz większość zmyśleń składających się na obiegową opinię na temat artystów epoki renesansu. Drugą – André Malraux, młodszy od Vasariego o cztery stulecia autor Psychologii sztuki, stanowiącej doskonałe streszczenie spornych wartości neomistycznego, nowoczesnego podejścia do sztuki.
Pisząc o Masacciu, genialnym inicjatorze nurtu naturalistycznego w sztuce zachodniej, Vasari oznajmia: „Dzieła wykonane przed nim można nazwać tylko obrazami. W porównaniu z nimi prace Masaccia są żywe, prawdziwe i naturalne”[1].
Z kolei Malraux, obwołując Maneta twórcą nurtu nowoczesnego w sztuce, pyta: „Czymże więc stał się obraz, skoro jego istota nie polega już ani na naśladowaniu, ani na przekształcaniu?”. Po czym odpowiada: „Po prostu obrazem”.
Zdumiewająca koincydencja: „tylko obraz” Vasariego oraz „po prostu obraz” Malraux. Zastanawia również, że choć dla obydwu zwrot ten oznacza to samo, to jednemu służy za wyraz dezaprobaty, a dla drugiego jest wyrazem uznania.
O co tak naprawdę chodziło Vasariemu? Mianowicie o to, że dzieła Masaccia oraz inne, powstałe pod jego wpływem, uformowawszy główny nurt sztuki renesansowej, były prawdziwym odbiciem świata zewnętrznego, w przeciwieństwie do ikon, mozaik czy fresków epok wcześniejszych, stanowiących szablony malarskie o formach niezdeterminowanych przez rzeczywistość. Ponieważ były niezależne od natury, nazwał je „tylko obrazami”, na wzór metafizyki scholastycznej, o której mógłby powiedzieć, że jest „tylko myśleniem”, jako że tworzyła system oparty na spekulacjach, w zupełnym oderwaniu od doświadczenia. W opinii Vasariego malarstwo średniowieczne pociągało za sobą brak weryfikowalnego punktu odniesienia. Prawomocność malarstwa renesansowego oparta była dla odmiany na tym, że każda jego cząstka miała swój odpowiednik w rzeczywistości.
A co z Malraux? O co mu tak naprawdę chodzi, gdy przeciwstawia „prosty obraz” Maneta dziełom epok wcześniejszych? Otóż dokładnie o to samo. W jego ujęciu sztuka przedstawiająca, odnosząc się do rzeczy i zjawisk istniejących poza ramą obrazu i dostępnych doświadczeniu, nosi brzemię treści płynących z zewnątrz oraz ucieka się do kopiowania. Manet uniezależnił sztukę od świata. „Sztuka współczesna – pisze Malraux – wyzwoliła obraz, który na mocy tego zwycięskiego aktu podlega odtąd tylko swoim własnym prawom”. Nie musi on już zawdzięczać swojej wiarygodności występującym w naturze odpowiednikom. Jego sens – o ile znaczenie samo dla siebie może być w ogóle określone tym mianem – zawiera się całkowicie w nim samym. Nowoczesne postrzeganie sztuki, tj. postrzeganie jej jako „frapującego zestawienia barw i linii”, jest dla Malraux niczym „otwarcie magicznego okna na inny świat (…), który jest nie do pogodzenia ze światem rzeczywistym”. Malraux hołubił malarstwo współczesne dokładnie z tego samego powodu, dla którego Vasari gardził sztuką średniowieczną.