W twórczości Pier Paola Pasoliniego – którego setną rocznicę urodzin w tym roku obchodzimy – motywy biblijne były obecne jeszcze przed realizacją słynnej Ewangelii wg św. Mateusza (1964). Dramatyczne losy tytułowego Włóczykija czy syna ekranowej Mammy Romy możemy śmiało uznać za współczesne – dla niektórych wręcz obrazoburcze – wariacje na temat cierpiącego za grzechy świata Zbawiciela. Z pewnością jedna z najciekawszych reprezentacji figury chrystusowej znalazła się Twarogu, filmowej noweli pochodzącej ze zbiorowego dzieła Ro.Go.Pa.G (1963; tytuł to pierwsze litery nazwisk reżyserów: osselliniego, Godarda, Pasoliniego i Gregorettiego; w niektórych krajach towarzyszył mu znamienny podtytuł: Wypierzmy sobie mózg). Nowela przysporzyła ostatecznie Pasoliniemu sporo kłopotów, włącznie z widmem wieloletniego pozbawienia wolności za obrazę uczuć religijnych.
Na peryferiach Rzymu ekipa filmowa zajęta jest kręceniem adaptacji Pasji. Niezbyt przejęty całym przedsięwzięciem reżyser (w tej roli twórca Obywatela Kane’a, Orson Welles) nie opuszcza swojego krzesła, przebrani za świętych i apostołów zblazowani aktorzy ledwo trzymają się w ryzach, a poza planem panują taneczny zgiełk i swawola. Na uboczu całego widowiska swoje niezadowolenie z trudem ukrywa Giovanni Stracci (Mario Cipriani), wygłodniały statysta, który oddawszy najbliższym przypisaną mu rację żywnościową, nie bardzo wie, skąd ma pozyskać coś do zjedzenia. Wszechobecny chaos na planie, a także sposób w jaki bohatera traktują członkowie ekipy („stracci” oznacza zresztą po włosku łachmany, szmaty… ) nie ułatwia sprawy. To właśnie ich znieczulica i bezmyślność doprowadzą ostatecznie do finałowej śmierci Stracciego na krzyżu.
W nakreślonej przez Pasoliniego „tragedii śmiesznego człowieka” skupiają się różne żywioły. Mężczyzna jest chwilami „pechowym wesołkiem” rodem z filmów Chaplina, aby następnie przemienić się w postać żywcem wyjętą z neorealistycznych dzieł o bolączkach proletariuszy. Komedia miesza się tutaj z tragedią, podobnie jak poetyckie symbole z grubiańską dosadnością. Kultura chrześcijańska – reprezentowana dumnie przez odtwarzane w statycznych kadrach obrazy Rossa Fiorentina i Jacopa Pontorma (Zdjęcie z krzyża, 1521 r.) – zestawiana jest ze scenami striptizu i brutalnych żartów. Na łamach swojej recenzji dla „L’Espresso” Alberto Moravia stwierdził z zachwytem, że Twaróg jest najbardziej spełnioną próbą przepisania na język kina wiersza.
Pasolini widzi ostatecznie w swoim bohaterze człowieka najgodniejszego ze wszystkich; nie przez przypadek Stracci odgrywa w ekranowej adaptacji Pasji rolę dobrego łotra. Oczywiście w Twarogu włoski reżyser komentuje ówczesną rzeczywistość społeczno-polityczną i sytuację rzymskiego lumpenproletariatu, ale również on sam identyfikuje się z figurą męczennika codzienności, który – zgodnie z tym, co mówi w filmie grany przez Wellesa reżyser – „aby przypomnieć ludziom, że żył, musiał ostatecznie zdechnąć”. Dla Pasoliniego z pewnością każdy jest grzesznikiem, ale też każdy – włącznie z nim samym – może stać się Chrystusem.