Daniel Lis: Mamy rozmawiać o kondycji polskiego społeczeństwa w roku 2019 i postarać się przy tym nie narzekać. Czy to możliwe?
Michał Bilewicz: Myślę, że tak. Trudno nie narzekać, mówiąc o polityce, bo rzeczywistość polityczna jest w opłakanym stanie. Ale nie społeczeństwo.
Często jedno z drugim się utożsamia.
Brakuje nam wiedzy – poza informacjami od polityków – o tym, jakie ludzie mają poglądy, przekonania. Scena polityczna nie jest idealną reprezentacją polskiego społeczeństwa, bo tylko mniej więcej połowa uprawnionych do głosowania rzeczywiście chodzi na wybory. Mamy drugą połowę Polski, która nie jest niczyim elektoratem, ignoruje politykę i ten konflikt. Jeśli tak na to spojrzymy, okazuje się, że upolitycznienie nie jest aż tak duże, jak się wydaje. Zrozumienie Polski powinno być zrozumieniem również tego, co się dzieje poza polityką.
Mogę podać przykład z końca lutego tego roku, który uświadomił mi pewien brak związku między światem wydarzeń medialnych a tym, co rzeczywiście dzieje się w Polsce. Przeczytałem w „Gazecie Wyborczej” dość przerażający artykuł. Małopolskie Kuratorium Oświaty przeprowadziło kontrolę w Szkole Podstawowej w Dobczycach, niedużym mieście w Małopolsce, ponieważ zorganizowano w niej spotkania uczniów ze studentami z Algierii. W czasie lekcji młodzi Algierczycy uczyli Polaków np. pisania swoich imion i nazwisk po arabsku.
Straszne rzeczy!
Brzmi jak działanie wysoce terrorystyczne, prawda? Kuratorium zdecydowało się wszcząć postępowanie dyscyplinarne i odwołać dyrekcję tej szkoły, ponieważ uznało, że organizowane tam wydarzenia zagrażają „bezpieczeństwu psychicznemu i fizycznemu” dzieci. Podobnymi historiami jesteśmy bombardowani na co dzień – słyszymy o urzędnikach państwowych i politykach, którzy robią rzeczy po prostu nieludzkie. Uniemożliwianie młodzieży kontaktu z innymi kulturami jest skazywaniem jej na moralne i intelektualne ubóstwo.
Jak wiemy z badań, brak kontaktów z innymi kulturami skazuje nas nie tylko na bycie ksenofobami, ale i głupcami.
Ta lektura zepsuła mi poranek.
W południe jednak poszedłem na Galę Szkoły Dialogu. To podsumowanie dużego programu, dziejącego się w kilkudziesięciu szkołach, co roku w innych, w różnych miastach i miejscowościach, często wsiach. Uczniowie, pod opieką nauczycieli i we współpracy z trenerami fundacji Forum Dialogu, która jest organizatorem, zajmują się upamiętnianiem żydowskiego dziedzictwa miejscowości, z których pochodzą. Tworzą plany wycieczek po żydowskich miejscach w tych regionach, opiekują się zabytkami, cmentarzami, mobilizują lokalną społeczność, media, władze samorządowe, by bardziej się przejęły ich losem. Próbują nawiązać kontakt z potomkami Żydów, którzy tam mieszkali.
W których miastach to się odbywa?
Na przykład w Zgorzelcu uczniowie zamalowywali antysemickie napisy na ścianach. To wyjątkowo ciekawe miasto, bo jest podzielone granicą. I ci uczniowie działali po obu stronach – również po niemieckiej, bo okazało się, że było tam wiele miejsc związanych z Żydami. Próbowali upamiętnić coś, czego Niemcy nie upamiętnili w swojej części miasta. Z kolei dzieci z Pacanowa stworzyły dodatkowy tom Przygód Koziołka Matołka, w którym siedzi on w jarmułce za szabatowym stołem.