Po pierwsze bowiem, publikacja ta dokonała się wbrew woli autora, który nie życzył sobie pośmiertnych wydań jakichkolwiek swoich ineditów. Po drugie, pewną ekscytację budzi fakt, że w trakcie redakcji tej właśnie książki Foucault zmarł, a nie była to śmierć zwyczajna. Był jedną z pierwszych szeroko znanych ofiar AIDS. Po trzecie, uwagę przykuwa temat – ateista kojarzony z lewicową perspektywą koncentruje się w tej książce na wczesnym chrześcijaństwie. Dla czytelników jego wykładów nie jest to jednak żadne zaskoczenie. W „Znaku” też już o tym pisaliśmy. Dlatego skupię się na innych sprawach.
Przede wszystkim problematyka Wyznań ciała stanowi bezpośrednią kontynuację wcześniejszych tomów Historii seksualności. Foucault pisze o tym we Wprowadzeniu do Użytku z przyjemności, gdzie zaplanował, że w kolejnych częściach będzie zajmować się sztuką życia w następujących po sobie okresach historycznych. Tom drugi poświęcił Grekom, trzeci Rzymianom, a czwarty chrześcijanom. Treść wydanej właśnie książki potwierdza to założenie. Filozof analizuje w niej praktyki, jakie wyróżniać powinny wzorowych katechumenów, mnichów, dziewice i małżonków. Dziś kościelną wykładnię życia małżeńskiego lub zakonnego odbiera się często jako opresję, ale pierwotnie chodziło w tym o kształtowanie siebie według możliwie najlepszego wzoru. W tym sensie pracę, jaką jednostka musi wykonać na sobie, decydując się zostać chrześcijaninem czy też wybierając daną formę życia: byciem zakonnikiem, dziewicą, mężem lub żoną, czytać należy jako swoisty ciąg dalszy grecko-rzymskich zabiegów koło siebie, ćwiczeń z zakresu tzw. estetyki egzystencji, „»problematyzowania« [tego], czym [się] jest, [tego] co się robi, oraz świata, w którym [się] żyje”.
To odsyła bezpośrednio do kolejnej kwestii, którą Foucault pasjonował się właściwie we wszystkich swoich pracach: kontynuacji i zerwań między następującymi po sobie porządkami kultury. W przypadku IV t. Historii seksualności chodzi konkretnie o pogańską rzeczywistość antyku i świat nowej monoteistycznej religii. Sprawa nie jest prosta. Z jednej strony Francuz wskazuje, że moraliści chrześcijańscy nie wymyślili niczego nowego, a tylko upowszechnili tendencje już wcześniej znane i cenione. Starożytni praktykowali przecież wstrzemięźliwość seksualną czy wierność małżeńską – zachowania takie świadczyły o panowaniu nad sobą, swoim ciałem i jego żądzami. Były to ideały bliskie wielu szkołom filozoficznym, zwłaszcza stoikom. Z drugiej strony Foucault przestrzega, by nie zatrzymywać się na powierzchownych podobieństwach.
Chrześcijanie wypracowali bowiem z czasem całkowicie nową etykę, wymagającą posłuszeństwa ogólnemu prawu, wynikającemu z woli osobowego Boga, trwale podejrzliwą wobec seksualności, dojrzałości i siły moralnej człowieka. Zwrot się więc dokonał, jednak nie gwałtownie, przetrwały też w nim elementy, które wyznawców nowej religii w oczach starego świata uwiarygadniały.