fbpx
Tadeusz Zatorski czerwiec 2016

Między ironią a lojalnością

Hermetyczny język Blumenberga zdaje się dopuszczać bardzo różne wykładnie i prowadzić czytelnika w różnych kierunkach. Gdy więc w liście do Wolffa świat wyobrażeń chrześcijańskich określa on jako coś, „co sprawia, że stoimy oniemiali”, gdy przeciwstawia się lekkomyślnej pogardzie liberalnych teologów wobec dziewiczych narodzin i gdy dla „świata nie całkiem opuszczonego przez Boga” domaga się „nieco mariologii Uwe Wolffa”, to ów czytelnik może mieć wrażenie, że ta utrata wiary nie była może pełna i ostateczna.

Artykuł z numeru

Dlaczego rośliny powinny mieć prawa?

Dlaczego rośliny powinny mieć prawa?

Z jednego oka spogląda mu anioł, z drugiego diabeł,

a jego mowa to głęboka ironia wobec wszystkich ludzkich spraw.

Ernst Heinrich Adolf von Pfuel

(List do Karoliny de la Motte-Fouqué z 22 sierpnia 1810 r. o spotkaniu

Pfuela z Goethem w czeskich Cieplicach)

 

Protestancki biskup lubeki Ulrich Wilckens nazwał kiedyś opus magnum Hansa Blumenberga Die Legitimität der Neuzeit (Prawowitość epoki nowożytnej), „radykalną próbą odcięcia tych korzeni nowożytności, które tkwią w chrześcijaństwie”, a Fernando Inciarte Arminán pytał uczonego wprost, dlaczego żywi wobec tej religii tak zaciekłą nienawiść. Jest w tych ocenach zapewne nieco przesady, by nie rzec: histerii, ale jest i ziarenko prawdy. W Die Legitimität der Neuzeit Blumenberg dowodził, że współczesna cywilizacja europejska to formacja niezależna, czerpiąca z własnych źródeł, wolna od wszelkich „obiektywnych długów kulturowych” wobec chrześcijaństwa. A zdaniem Lukasa Bormana Blumenberg uważał wręcz chrześcijaństwo za twór obcy tradycji europejskiej i rozrywający jej ciągłość. I oto ten akurat myśliciel kazuje się w prywatnych listach do jednego z przyjaciół nie tylko entuzjastą mariologii, ale i admiratorem Jana Pawła II, a to z powodu… bezkompromisowej ortodoksji polskiego papieża. Jak to wytłumaczyć?

 

Wielki Poganin w księżych szatach

Z podobnymi zagadkami zmagano się w Niemczech już wcześniej. W listopadzie 1812 r. ukazała się druga część wspomnień Goethego Zmyślenia i prawda. W Księdze VII dzieła znalazł się sławny fragment poświęcony sakramentom katolickim. „Protestant – konstatuje poeta – ma za mało sakramentów”. Sakramenty bowiem „to szczytowy punkt religii, to namacalny symbol nadzwyczajnej łaski i opieki bożej”. Autor obszernie omawia potem poszczególne, także te, które protestanci przestali uznawać. „W komunii świętej usta ziemskiej istoty przyjmują wcielenie istoty boskiej i pod postacią pokarmu ziemskiego wchłaniają w siebie substancję niebiańską”. Komunia to zatem „akt wzniosły i święty, zajmujący w życiu rzeczywistym miejsce rzeczy możliwych i niemożliwych, tych, których człowiek nie może ani osiągnąć, ani też się wyrzec”. Podczas chrztu „dziecię zostaje oczyszczone wodą święconą i w ten sposób tak ściśle włączone do kościoła, że dobrodziejstwa tego tylko jakieś potworne odstępstwo pozbawić je może”. Szczególnie dziwnie brzmią w ustach ewangelika słowa o sakramencie pokuty: spowiedź uszna, zarzucona przez Kościoły protestanckie, to „zbawienny środek” w chwilach rozterek i zagubienia, a spowiednik to „mąż bogobojny”, zawsze gotowy „błądzącemu wskazać drogę, a udręczonego pocieszyć”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się