fbpx
fot. Leonardo Cendamo/Leemage/East News
Robert Pawlik listopad 2018

Monarchia i monoteizm. Przyczynek do dziejów teologii politycznej w Niemczech po roku 1933

Jan Assmann dowodzi, że powstanie wiary w jednego Boga stanowi jedną z najgłębszych cezur w dziejach ludzkości – prawdziwą rewolucję. Zgodnie z Księgą Wyjścia polegała ona na exodusie Żydów z Egiptu oraz zawarciu przymierza z Jahwe, czyli wyzwoleniu z politycznej opresji oraz nawiązaniu ekskluzywnej relacji z Bogiem.

Artykuł z numeru

Polskie Mistrzynie

Polskie Mistrzynie

Dwa lata po dojściu Hitlera do władzy niemiecki teolog Erik Peterson opublikował głośne studium Monoteizm jako problem polityczny[1]. Dowodził w nim, że monoteizm zawsze miał charakter wybitnie polityczny, gdyż wyobrażenie „jednego Boga” ma swą genezę w przeniesieniu na grunt teologiczny politycznego wyobrażenia monarchicznego władcy. Monoteistyczny Bóg to w istocie jednowładca kosmosu. Świadczyć o tym miała popularność wyrażenia „boska monarchia”, które Peterson uznał za ekwiwalent nowożytnego terminu „monoteizm”. Implicite pojawił się ono już u Arystotelesa, który w XII księdze Metafizyki wprowadził pojęcie jednej „arché” („zasady” lub „władzy”), do której zmierzać miał cały wszechświat. Ontologiczny monarchizm Arystotelesa sprowadzał się zatem do przekonania, że tylko jeden może i powinien być panem wszystkiego.

Peterson dostrzegł związek między monarchizmem Arystotelesa a politycznymi poczynaniami jego wychowanka Aleksandra Macedońskiego. Obraz monarchicznego kosmosu niejako ugruntowywał w wymiarze metafizycznym starania zmierzające do ustanowienia w świecie politycznego jednowładztwa. Z tego względu dyskurs monoteistyczny pojawiał się zawsze w kontekście wszechświatowych imperiów, hellenistycznych królestw czy Cesarstwa Rzymskiego. Jego polityczna funkcja wynikała nie tylko z faktu, że dostarczał teologicznego usprawiedliwienia scentralizowanej władzy monarchicznej, ale przede wszystkim z tej racji, że obsadzał panującego w roli reprezentanta Boga. Skoro Bóg jest rodzajem monarchy, to król staje się obrazem Boga, jego uświęconym przedstawicielem czy współregentem. Monoteizm polityczny to sposób na sakralizację panującego.

W pseudo-Arystotelesowskim traktacie O świecie, prawdopodobnie z III w. przed Chr., związek między teologią i polityką wydaje się jeszcze wyraźniejszy. Bóg został w nim porównany do perskiego Króla Królów, który ukryty w przepastnym pałacu roztacza panowanie nad swoim imperium przy pomocy armii urzędników (satrapów). Traktat De mundo dostarcza również przykładu, jak harmonijnie dyskurs monoteistyczny zintegrowany był z politeizmem. Na szczycie hierarchii bytów stoi wprawdzie jeden, najwyższy, niewidoczny dla ludzkich oczu, Bóg-despota, jednak bezpośrednimi zarządcami świata są pomniejsze bóstwa, inteligencje, planety czy aniołowie.

Taki polityczny obraz Boga przeniknął do judaizmu. Filon z Aleksandrii jako pierwszy w znanych nam źródłach explicite użył wyrażenia „boska monarchia”. Jednak u Filona formuła ta nie miała na celu wspierać scentralizowane imperium, ale ugruntować jedność narodu w myśl formuły: „jeden Bóg – jeden naród”.

Dyskurs „boskiej monarchii” nie ominął teologii chrześcijańskiej. Najdobitniej w kategoriach jednowładztwa zinterpretował chrześcijańskiego Boga Euzebiusz. Uzasadniając stworzoną przez Konstantyna możliwość chrześcijańskiego cesarstwa, biskup Cezarei głosił, że cesarz swym panowaniem naśladuje monarchę nieba: „Układa on swe ziemskie rządy zgodnie z wzorem Boskiego oryginału, czując siłę w zgodności ich z boską monarchią”[2]. Czyni tak dlatego, że „monarchia przewyższa każdy ustrój i każdą formę rządu, ponieważ jej przeciwieństwo, demokratyczną równość władzy, można raczej określić jako anarchię i nierząd”[3]. Euzebiusz podkreślał, że Konstantyn jest ziemskim odbiciem Logosu (Chrystusa). Logos prowadzi wszystko do Ojca, cesarz zaś prowadzi swych poddanych do Logosu: „Cesarz nasz wywodzi swą władzę z góry, i jest silny mocą swego świętego tytułu. Prowadząc tych, którymi włada na ziemi, do jednorodzonego Logosu, czyli Zbawiciela, czyni z nich poddanych odpowiednich do Jego królestwa”[4]. Inaczej mówiąc: u Euzebiusza pokój i ład, które przyniosła monarchia Cesarstwa Rzymskiego, harmonijnie splotły się z pokojem i ładem panującymi w chrześcijańskim niebie. Chrześcijaństwo swym monoteizmem ostatecznie dopełniło monarchię Imperium Rzymskiego. Stąd biskup Cezarei wysnuł wniosek, że zachodzi między nimi istotowy, metafizyczny związek.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się