Wciąż z trudem przyjmuję informację, że w 200‑letniej historii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie byłaś pierwszą kobietą kandydującą na najwyższe stanowisko.
Rozumiem, że trudno w to uwierzyć. Trzeba jednak pamiętać, że kobiety na ASP są obecne dopiero od stu lat. Albo aż stu! Mimo że od kilku lat na ASP studiuje więcej kobiet (obecnie 77,7%) niż mężczyzn, to w kadrach pedagogicznych ciągle kobiety są w mniejszości.
Według raportu Marne szanse na awanse Fundacji Katarzyny Kozyry większa dysproporcja płci między studentami a nauczycielami występuje jedynie na uczelniach teologicznych.
Jeśli chodzi o moje kandydowanie, muszę od razu zrobić pewne zastrzeżenie. Wśród ogłoszonych przez uczelnianą komisję wyborczą osób kandydujących znalazły się dwie kobiety: ja i prof. Beata Gibała-Kapecka. Mój udział był możliwy dzięki Ustawie 2.0, która dopuściła dodatkową możliwość zgłaszania się kandydatów. Do tej pory odbywało się to wyłącznie poprzez senat – każdy senator i senatorka mogli zgłosić swoją propozycję. Po wejściu w życie Ustawy 2.0 i powołaniu nowego organu w postaci rady uczelni, dodatkowo każda osoba posiadająca co najmniej tytuł doktora mogła samodzielnie zgłosić się przez radę uczelni. Wykorzystałam tę możliwość. Stało się to tuż przed pandemią. Na propozycje senatu trzeba było poczekać dłużej, dlatego kandydatura prof. Kapeckiej pojawiła się później. W ogólnym rozrachunku więc jako kobiety byłyśmy dwie.
Dwie kandydatki na najwyższe stanowisko akademickie na stulecie to też, mówiąc bardzo oględnie, zastanawiająca średnia.
Tak, to skromny wynik. Pierwszą kobietą, która objęła tę funkcję na polskiej ASP, była prof. Ludmiła Ostrogórska – funkcję pełniła od 2008 r. przez dwie kadencje na gdańskiej akademii.
Upatruję w naszym kandydowaniu pozytywnej wartości bez względu na wynik (ostatecznie wybory wygrał prof. Andrzej Bednarczyk). Kiedyś trzeba zacząć zmianę przyzwyczajeń, a po reakcjach na uczelni widziałam, że moje zgłoszenie było zaskoczeniem. Mam również nadzieję, że przełamało pewien utarty sposób myślenia. Na tym zależało mi najbardziej.
Mam rozumieć, że chciałaś jedynie zainicjować zmiany, a nie zależało Ci na wygranej?
Nie, to nie tak. Chciałam wygrać, ale od początku zdawałam sobie sprawę, że są nikłe szanse, by mi się udało. Znam realia akademii i wiem, jak jestem postrzegana. Na moją niekorzyść przemawia wiele faktów. Pracuję na ASP dopiero 12 lat. Siedem lat po dyplomie wygrałam konkurs na asystentkę. Nie zaznaczałam swojej obecności w strukturach akademickich długo w porównaniu z innymi. Pozostali kandydaci i kandydatka tworzyli i umacniali je wiele lat. Przez pierwsze lata mojej pracy jako samodzielna matka (bez wsparcia finansowego) nie mogłam w pełni oddać się pracy na akademii. Pewnym problemem jest również rodzaj sztuki, którą uprawiam – nie jest akademicka i często wzbudza kontrowersje. Do tego dochodzi zdeklarowana postawa feministyczna, która ciągle jest odbierana negatywnie (mimo wielu zmian). Osoby, które mnie nie znają, bazują na swoim wyobrażeniu często nieprzystającym do rzeczywistości.