„Liryka Bartusówny wyrosła w dużym stopniu z jej przeżyć osobistych, z doznanych nieszczęść (sieroctwo, nędza, choroba) i zawodu w miłości, po którym – jak pisał jej biograf Adam Stodor – »nuta żalu, niezadowolenia, zniechęcenia, rozpaczy, a nawet goryczy, odtąd na zawsze pozostanie w jej w utworach«” (Jan Orłowski).
Antypatriarchalna patriotka
Szukając informacji o Marii Bartusównie, szybko natrafiamy też na dyskusję z Bolesławem Prusem, który wykpił młodą autorkę, wywołując polemiki na łamach prasy. I choć pojawiły się od razu głosy stające po stronie Bartusówny, niosło się też echo, iż jest to konieczność docenienia jej nie przez wzgląd na bycie znakomitą poetką, ale przez biedę, z której wyrosła. Niemniej kiedy odeszła, pisano: „W przedwcześnie zgasłej poetce naród traci nie tylko wysoko utalentowaną literatkę, ale jedną z najszlachetniejszych postaci niewieścich, w których społeczność polska upatruje swe ideały (…). Była ona dziwnie pięknym i szlachetnym zjawiskiem patriotki, namaszczonej darem prawdziwej poezji…”
Poetka pojawia się głównie w różnych historycznoliterackich kontekstach jako twórczyni epoki pozytywistycznej. Nie pochylono się nad całością jej spuścizny, a do tej pory dyskutowane są tylko fragmenty jej dzieł. Jednak jej antypatriarchalna myśl może zostać obecnie odkryta na nowo. Trafiłam zupełnym przypadkiem na tom z 1876 r. pt. Poezje, gdzie – jak się później okazało – odnaleźć można jeden z jej najznakomitszych wierszy: „Jedna chwila… i słowo straszliwe »Na wieki!« // Łączące dwoje istot ciężkimi łańcuchy // Zimnego obowiązku – usłyszy lud tłumny… // Na wieki! – szepną blade moich wspomnień duchy. // Odlatując na zawsze – w świat mroczny… daleki… // I wywiodą mnie znowu… Czemuż nie do trumny?!”.
Fragment pochodzi z najszerzej komentowanego sonetu V. Czy jest jej utworem najlepszym czy tylko najszerzej komentowanym? Na pewno widać w nim krzyk, ale też odwagę młodej dziewczyny, która dzień ślubu opisuje jako przejście do nowego etapu – skutego kajdanami, w którym owo hasło „na wieki” wybrzmiewa nie tyle jako obietnica, ile groźba utraty dotychczasowego życia i wejście w smutny świat „zimnych obowiązków”.
Obrończyni sprawy narodowej
To właśnie zbiór 12 sonetów Myśli przedślubne zatrzymuje mnie przy sobie najdłużej. Bartusówna stworzyła misterną konstrukcję. Mami, buduje napięcie, miesza niedojrzałość i lęki młodej dziewczyny miotającej się jeszcze wśród własnych przeżyć z niezwykle dojrzałym pisarstwem. Dokładność, rymy, rytm, wersy – wszystko sprawia, że w czytelniku narastają emocje niemal tak wielkie jak w tę noc, kiedy monologuje podmiot liryczny. Pobrzmiewają w cyklu fascynacje romantykami, którymi się zaczytywała. Słychać smutek, wewnętrzną walkę, marzenie o miłości, która większa jest od powinności. W sztywnym społeczeństwie obowiązują surowe reguły patriarchatu. Bartusówna nie występuje przeciw mężczyznom – sprzeciwia się jedynie oczekiwaniom rodziny i społeczeństwa. To im nie chce być poddana, to na ustalone z góry zasady i nakazy reaguje tym emocjonalnym krzykiem młodej przyszłej małżonki. Tadeusz Budrewicz podsuwa też spojrzenie na społeczny aspekt buntu. Pisze: „Sądzę, że Bartusówna w lekturach prac [Anastazji] Dzieduszyckiej [nauczycielki, autorki książek o wychowaniu dzieci – przyp. aut.] mogła widzieć siebie: ofiarę niewłaściwego wychowania oraz przyszłą ofiarę obowiązku – dla rodziny, dla ludzkości, ale nie dla ojczyzny chyba, bo tu autorka Gawęd matki milczała. To by wyjaśniało fragment sonetu XI (»ten lud, który gnije / W zepsuciu, zwodząc tany na swym własnym grobie. / Ten lud, który w wiekowej znękany żałobie«). Kod patriotyczny jest u Bartusówny krytyką postaw zobojętnienia na sprawę narodową. Wiąże się to z niechęcią wobec społeczeństwa, które w sonecie VI i X zostało scharakteryzowane jako zbiorowość roztaczająca kontrolę nad bohaterką poematu, ocenia jej stan psychiczny, lęka się postaw indywidualistycznych, broni się przed innością, jest przy tym zbiorowiskiem niskich, nieetycznych zachowań i pobudek”.