Do połowy lat 50. niewiele wskazywało, że Białoszewski objawi taki talent. Dość długo ulegał romantycznej i patriotycznej poetyce, a przemiana nastąpiła dopiero, gdy zrezygnował z obrazowych metafor – przerzucił się na średniowiecze, i tą właśnie drogą powrócił do nowoczesności. Obroty rzeczy redagował Artur Sandauer, potem robił to już sam Białoszewski. Widać wyraźnie, jak eliminował z kolejnych książek wiersze doraźnie realistyczne i miłosne. Zapiski z rzeczywistości znalazły swoje miejsce w prozach, o miłości nie wiemy prawie nic. Białoszewski świadomie zatem pokazywał się publiczności jako poeta ontologiczny, zainteresowany przede wszystkim samym byciem, „ja” i językiem. Szumy były pod kontrolą. Ujawniają one zaś wrażliwość poety na kwestie społeczne, zwłaszcza na życie prostych ludzi, oraz dziwną wrażliwość religijną. Ironiczną i kampową, bo zakochaną w formach i rytuałach katolickich; świecką i epifanijną, gdy chodzi o doświadczenia poetyckie. A jednak na poważnie nostalgiczną, kiedy metafizyka powraca w słuchanej przez poetę muzyce.
Ciekawe jest doświadczenie czytania słabych tekstów wielkiego poety. Niby przypominają te najlepsze, ale coś w nich nie gra. Coś obniżyło lot, a my, spadłszy z nim na ziemię, zostajemy postawieni przed zagadką, kiedy zaczyna się dobry wiersz – czym różni się ziemniak od kamienia.
_
Miron Białoszewski
Polot nad niskimi sferami. Rozproszone i niepublikowane wiersze – przekłady poetyckie – dramaty – 1942–1970
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2017, s. 390