Hanka Grupińska: Nieustająco istniejące zło pojawia się w różnych miejscach świata falami – to tu, to tam. Ale zawsze jest. Nawet jeśli nie obok nas, to dzieje się gdzieś. Po wybuchu wojny w Ukrainie byliśmy w szoku: że w Europie, po doświadczeniu II wojny, doświadczeniu Zagłady… Skąd taka reakcja? Przecież człowiek toczy wojny od tysiącleci. Bo ciągle, w XXI w., daje sobie prawo zabijać w imię… Dziwi mnie to zdziwienie. Zastanawia, jak krótkimi kawałkami ludzie oglądają doświadczenia życia. Dostrzegam w tym pewną wsobność – bolesne jest przede wszystkim to, co dotyka mojej przestrzeni.
Przemysław Czapliński: Ci, którzy dziwią się wojnie, wierzyli, że coś ją powstrzyma – np. umowy międzynarodowe. Ci, którzy dziwią się zdziwieniu, nie wierzyli. Należę do tych, którzy sądzili, że Rosja nie zaatakuje Ukrainy, więc trwam w zdziwieniu. Co prawda nie wierzę, że można wyeliminować agresję z człowieka, ale wierzę w tworzenie warunków, które czynią wojnę mniej możliwą albo mniej sensowną. Idę śladami Kanta, który u schyłku XVIII w. określił warunki wiecznego pokoju. Wtedy uznawano je za racjonalne, dziś sprawiają wrażenie utopijnych. Napisał mianowicie, że należy ustanowić we wszystkich państwach rządy republikańskie oparte na równości obywateli wobec prawa, zlikwidować wojsko (i zakazać tworzenia armii), umorzyć długi krajom zadłużonym (i zakazać udzielania pożyczek na niekorzystnych zasadach), stworzyć federację państw równych i przyjąć zasadę nieograniczonej – chętnie powiedziałbym: planetarnej – gościnności…
„Wieczny pokój” potrzebuje zatem silnych zakazów i jeszcze silniejszych dobrych działań. Kantowska idea cały czas nam towarzyszy, tylko że przyjmuje postać perwersyjną – szantażu militarnego albo ekonomicznego. Najpierw, po II wojnie, broń masowej zagłady miała czynić wojnę bezsensowną, bo jej wywołanie prowadziłoby strony skonfliktowane do obopólnego zniszczenia. A po upadku systemu komunistycznego wydawało się, że wojna stanie się niepotrzebna, ustępując stosunkom handlowym między bogatszymi i biedniejszymi. Z punktu widzenia idei Kanta – wszystko na opak. Sprawiedliwe współistnienie jest trudne, wojna jest łatwiejsza. Mimo to pozostaję przy swoim dziwieniu się wojnie. Czyli przy radykalnej nadziei, że ma sens takie ułożenie relacji między państwami, aby wojny uniemożliwić bądź uniepotrzebnić.
No cóż. Nie wierzę, że takie zbalansowane relacje między państwami, kulturami, narodami są możliwe wedle zasady niepodważalnej. W każdym razie nie poprzez stosowny układ relacji handlowych, dyplomatycznych, czy innych na poziomie dużych grup społecznych. One zawsze, prędzej czy później, z jakiegoś powodu pękają. Dziś na świecie toczy się ok. 30 konfliktów zbrojnych, które pojawiają się, znikają na chwilę i pojawiają się kolejne – to jest chyba wystarczający dowód, że kulturalne rozmowy przy stole wokół handlu i współpracy ludziom nie wystarczają.