Wystarczy wspomnieć takie eseje jak Kapłan i błazen (1959), Jezus Chrystus – prorok i reformator (1965), a nawet Wiara dobra, niewiara dobra (2002). Znalazł się w interesującym nas tomie także mało znany tekst pisany w 2006 r. po francusku, który ukazał się w polskim tłumaczeniu w 2009 r. i który można chyba uznać za duchowy testament Leszka Kołakowskiego. Chodzi o zaledwie ośmiostronicowy szkic Krótka uwaga o tak zwanym dialogu między religiami i o wiecznym milczeniu języka wiary. Wrócę do niego na koniec moich refleksji.
Młodzieńcze poszukiwania
Jak wiele osób z mojego pokolenia, zawdzięczam Leszkowi Kołakowskiemu ogromnie dużo. Być może więcej, niż sam chciałbym przyznać. Jednocześnie tli się we mnie niezgoda wobec niektórych uwag o religii autora Jezusa ośmieszonego. Nie bez powodu wymieniam właśnie ten tytuł z ogromnej liczby tekstów pomieszczonych w tomie Chrześcijaństwo. Wydana bowiem pośmiertnie książeczka z 2014 r., którą zresztą komentowałem dla „Znaku”, wyznaczyła dla mnie granicę akceptowalności poglądów Kołakowskiego na chrześcijaństwo. Z wielu powodów, których nie chcę tu szerzej opisywać: za dużo w niej było narzekania na kulturę zachodnią, zaufania do ortodoksji, braku zainteresowania historycznymi badaniami nad postacią Jezusa. Pamiętam jednak również pierwsze olśnienie Kołakowskim. Z jego tekstami zetknąłem się w liceum, gdy na potrzeby różnych olimpiad humanistycznych wertowałem roczniki „Argumentów” z lat 60. Tam właśnie raz po raz natykałem się na błyskotliwe eseje nieznanego mi Leszka Kołakowskiego. Już wtedy był w Polsce autorem zakazanym, na szczęście nie wyrzucono go ze szkolnych archiwów pism, w których drukował. A oprócz „Argumentów” była to też „Twórczość”, a w niej jego bodajże najbardziej znany esej Kapłan i błazen, wcześniej wygłoszony jako referat w Klubie Krzywego Koła (pisał o tym Wiesław Chudoba w książce Leszek Kołakowski. Kronika życia i dzieła z 2014 r.). Wtedy jednak o tym wszystkim nie wiedziałem i czytałem je po prostu jako świetnie napisane eseje na tematy mnie interesujące. Wiele z tych tekstów znalazło się również w omawianym tomie Chrześcijaństwo. Jest to więc dla mnie w dużym stopniu powrót do młodzieńczych lektur i dopiero dzisiaj zdaję sobie sprawę, że były one zapisem poszukiwań komunisty, który utracił wiarę w komunizm. By w pełni zdać sobie sprawę, w jakich okolicznościach powstawały teksty Kołakowskiego, konieczna jest równoległa lektura niezwykle użytecznej książki Chudoby, który drobiazgowo prześledził jego pełne zaskakujących zwrotów życie. Można się z niej dowiedzieć o lewicowych korzeniach rodziny Kołakowskiego, ale też tego, kto uczył w czasie wojny młodego filozofa francuskiego (późniejszy benedyktyn o. Paweł Sczaniecki), z kim dyskutował na tematy teologiczne (z katolickim filozofem i pisarzem Tadeuszem Kordyaszem) etc. Jak wiadomo, Kołakowski przeszedł drogę od rewolucyjnego zaangażowania lat młodzieńczych przez rewizjonizm marksistowski po bardzo krytyczne Główne nurty marksizmu.