Ani prezydent, ani białoruski minister kultury nie złożyli noblistce od razu oficjalnych gratulacji. To być może także nie powinno dziwić. Jednak zestawienie tych dwóch wydarzeń: przyznania najważniejszej literackiej nagrody autorce, która w książkach oddaje głos innym – swoim bohaterom, oraz wyborów prezydenckich, które tylko pozornie miały na celu oddanie głosu ludziom – obywatelom, jest wymowne.
Na spotkaniach z czytelnikami noblistka otwarcie opowiada, że podczas letnich upałów niektóre zakłady były zmuszone skrócić czas pracy do kilku dni w tygodniu i że realna płaca spadła nawet do 100 dolarów miesięcznie. Kilka miesięcy temu wspominała także o możliwym przesunięciu terminu wyborów prezydenckich z listopada na październik – Aleksander Łukaszenka wiedział, iż każdy kolejny tydzień niesie coraz większą groźbę załamania gospodarczego kraju.
Dlatego dla Łukaszenki złagodzenie sankcji nałożonych przez Unię Europejską w 2010 r. było tak ważne. O tym, że ostatnie wybory mogą przyczynić się do poprawy stosunków jego kraju z Zachodem „tylko, jeśli sam Zachód tego chce”, przypominał w przemówieniu wygłoszonym w lokalu komisji wyborczej wkrótce po oddaniu głosu.
Polityczna przyszłość Białorusi, możliwość demokratycznych reform, przestrzeganie praw człowieka są dla nas sprawami ważnymi. Zdecydowaliśmy jednak, aby w listopadowym numerze „Znaku” pisać o Białorusi z innej perspektywy. Jak sformułowała to Urszula Pieczek, redaktorka Tematu Miesiąca, naszym celem jest zrozumienie dylematów tożsamościowych, z którymi mierzy się społeczeństwo białoruskie lawirujące pomiędzy co najmniej dwiema wizjami historii, dwiema kulturami i dwoma językami.
Jedną z inspiracji do takiego ujęcia tematu stał się dla nas numer miesięcznika Imperialne oblicze Rosjan z września 2014 r., zwłaszcza rosyjsko-ukraińsko-białoruski trójgłos na temat stosunku Rosjan do państwowości Białorusinów i Ukraińców. Okazało się, że z tych trzech krajów najmniej wiemy o Białorusi.
Numer otwiera fotoreportaż Andrzeja Muszyńskiego o doświadczeniu przekraczania białoruskiej granicy. Autor przemierza współczesną Białoruś, mając w pamięci złożoność historycznych wpływów, odciskających piętno na tych terenach. Siarhej Chareuski, białoruski artysta, literat, historyk sztuki i kulturoznawca, zaznacza z kolei, że „Białoruś buduje najnowszą tożsamość, kompilując ją wyłącznie z mitów powojennej epoki radzieckiej. W dodatku, na przekór zdrowemu rozsądkowi, przekonuje się nas, że Litwa i Łotwa to »daleka zagranica«, a Kirgizja i Tadżykistan – »bliska«”.
Bohaterem tego tematu jest też jednak trudna relacja łącząca dwa języki: rosyjski i białoruski. Z jednej strony „język rosyjski jest obecnie postrzegany na Białorusi nie jako język innego narodu, lecz jako własność Białorusinów, część składowa ich tożsamości” – pisze Nelly Bekus, z drugiej, Andrej Rasinski, białoruski krytyk filmowy, dziennikarz, pokazuje, w jaki sposób język białoruski staje się przestrzenią budowania tożsamości niezależnej od tej oficjalnej, wspieranej przez reżim. Jak ścisłe są te tożsamościowe sploty, pokazuje również historia tegorocznej noblistki, pisarki o pochodzeniu białorusko-ukraińskim, tworzącej w języku rosyjskim i od dwóch lat znów mieszkającej w Mińsku.