Czy uważają Państwo, że Polska jest ładna architektonicznie?
Małgorzata Kuciewicz: Wiele osób powie, że mamy do czynienia z katastrofą wizualną. Przedmieścia wyglądają kiepsko, lepiej zamykać oczy, gdy przez nie przejeżdżamy. Suburbanizacja, czyli pustoszejące centra miast i intensywne inwestowanie w strefach podmiejskich, to na pewno jeden z wielu problemów.
Jednak my z Simonem mamy taką przypadłość, że staramy się karmić pozytywnymi przykładami, wynajdować w architekturze rzeczy i zjawiska, które budzą nadzieję, skupiają naszą pozytywną uwagę. Albowiem obok tych „potworków” mamy w kraju wiele rzeczy pięknych – wspaniałą architekturę drewnianą, poniemieckie zabytki, np. w Sokołowsku niedaleko Wałbrzycha, gdzie architektura w pełni wykorzystywała różnice między mikroklimatami, tak żeby kuracjusze mogli lepiej wypoczywać; przebiegający przez różne regiony Polski szlak cysterski, który świetnie pokazuje, jak w przeszłości wyglądało duchowe życie blisko natury i co możemy zrobić, by w dobie katastrofy klimatycznej np. dobrze gospodarować wodą i przeciwdziałać suszy. Mamy skanseny poolenderskie na Żuławach, które dobrze pokazują, jak przez lata ludzie żyli w rytmie wezbrań rzeki. To dziedzictwo jest dla nas pełne inspiracji.
Zanim porozmawiamy o ładnej Polsce, muszę zadać to pytanie: jakie są główne bolączki polskiej architektury z Państwa perspektywy?
MK: Przede wszystkim nieład przestrzenny wynikający z zaszłości historycznych i z tego, że nie było ciągłości kultury materialnej. Osoby zainteresowane przeszłością cenią sobie wszystkie historyczne obiekty i starają się wartościować tę substancję.
Simone De Iacobis: Jako pierwszą bolączkę architektury w Polsce wymieniłbym z jednej strony kult nowości, a z drugiej – pokutujące w wielu miejscach przekonanie, że przeszłość musi zostać taka, jaka była – nie można tych budynków zmieniać, dostosowywać, przerabiać.
Czyli budujmy nowe, a starego nie dotykajmy, niech stoi, jak stało?
MK: Tak można by to streścić. Powszechne jest przekonanie, że z uwagi na mierność istniejącej materii architektonicznej lepiej od nowa zbudować, niż pieczołowicie odnowić, np. stare stodoły czy domostwa. W Wielkiej Brytanii jest odwrotnie. Tam każda patyna jest na wagę złota. U nas przekłada się to też na nowe budownictwo, w którym cenione są materiały bardzo trwałe, z jakimi później trudno coś zrobić, niełatwo je wykorzystać. Te budulce, które zaczynają patynować albo na których odznaczają się procesy przyrodnicze, stają się niepożądane i są mocno rugowane z miasta.