Oba utwory łączy wiele: miejscem akcji jest Warszawa ograniczona do dzielnicy o migdałowym kształcie – Ochoty; narrator z autentyczną flaneurowską pasją przemierzający o różnych porach te piękne zakątki; poetycki sposób opisywania rzeczywistości, a także skupienie na detalu. I oczywiście pies – Myszka, wierna towarzyszka tych (nie)sentymentalnych wędrówek. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że Pozwól rzece płynąć to pewnego rodzaju kontynuacja Zawsze jest dzisiaj albo nawet, że obie książki to jedna spójna opowieść o świecie. Cichy unaocznia nam „tu i teraz”, odkrywa pokłady zapomnianej w zabieganiu wrażliwości względem tego, co nas otacza. Przystaje przed tym, co akurat spotyka na swojej drodze. I tak – można to wszystko traktować dosłownie, a zarazem głęboko metaforycznie. Autor nie ulega pokusie zbytniego eksperymentowania. Relacja narratora i świata oparta jest na obserwacji i dygresji, wymusza więc postawę dystansu, gdy jednocześnie jest się i nie jest częścią tego, co obserwujemy z pozycji dość bezpiecznej. Cichy zaprasza do wędrówki po najbliższej okolicy, do zaznajomienia się z niespieszną codziennością Ochoty i do obserwacji istniejących wokół elementów – od wielkich i uniwersalnych jak „świat”, „rzeczywistość”, „wszystko”, po rzeczy najprostsze i zwyczajne – kilkudziesięcioletnie krzesło, pety czy kapsle po piwie. A jak sam przyznaje, pisze, „żeby zachęcać do zaprzestania lektury i do wyjrzenia na świat”. Wielki to luksus, gdy ktoś niczego nie chce i nie musi.
_
Michał Cichy
Pozwól rzece płynąć
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, s. 124