Wszechwiedzący trzecioosobowy opowiada o czwórce młodych ludzi rozpoczynających studia w Pradze na wydziale historycznym. Jest rok 1972, a Tánia, Klára, Martin i Tomáš żywo interesują się trwającymi właśnie pracami nad ekshumacją owianego legendą języka Jana Nepomucena.
Bohaterką opowieści pierwszoosobowego narratora staje się natomiast stara, schorowana kobieta. Czytelnicy poznali ją wcześniej jako studentkę Tánię, ale jej starsza wersja będzie odtąd pobłażliwie nazywana Ciotunią. Słuchanie tej kobiety staje się dla narratora treningiem dedukcji i empatii. Na historię Ciotuni można spojrzeć jak na zobrazowanie tezy: kto ma władzę nad językiem, ten ma władzę nad rzeczywistością. W czasach studenckich doświadczyła mocy (i przemocy) mowy komunistów, a trauma po przesłuchaniu wpędziła ją w chorobę psychiczną. Potem przez wiele lat doświadczała różnorodnych wykluczeń. Słowa ćwierćwariatki – jak nazywała ją rodzina – były objęte przez matkę cenzurą lub w najlepszym razie puszczane mimo uszu jako bełkot.
Po lekturze Legendy o języku najbardziej przeraża i jednocześnie zasmuca konstatacja, że od średniowiecza doskonalimy się w wymylaniu idei uprawomocniających okrucieństwo jako narzędzie. A zapędy totalitarne mają się całkiem dobrze w XXI w. i przykładów nie trzeba szukać daleko.
Czytaj także
W poszukiwaniu wspólnego języka
—
Pavol Rankov
Legenda o języku
tłum. Tomasz Grabiński, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2020, s. 412