W 2017 r. Rok 1984 niespodziewanie trafił na listę amerykańskich bestsellerów. Powieść wywindowały tam wydarzenia związane z uroczystością zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Rzecznik prasowy Białego Domu Sean Spicer przekonywał, że w inauguracji Trumpa wzięła udział największa liczba Amerykanów w historii. Gdy w sferze publicznej zaczęły pojawiać się kolejne dowody, że to nieprawda, rzeczniczka Trumpa powiedziała, że Spicer przedstawił po prostu „alternatywne fakty”.
„Alternatywne fakty” brzmią jak termin wzięty wprost z nowomowy opisanej w Roku 1984. Lewica i liberałowie zaczęli czytać najgłośniejszą powieść Orwella jako zapowiedź epoki uosabianej przez Trumpa, czasów postprawdy podważającej różnicę między prawdą i fałszem, co prowadzi do rozpadu sfery publicznej na zamknięte bańki, z których każda ma swoje „alternatywne fakty”.
Po Orwella sięgała jednak także druga strona. „Żyjemy w Roku 1984 Orwella. Nie ma już wolności słowa w Stanach. Zginęła razem z rozwojem Big-Tech i jest dostępna tylko nielicznym” – napisał Donald Trump jr po tym, jak Twitter na stałe zawiesił konto jego ojca. Lewica i liberałowie sięgają więc po przymiotnik „orwellowski”, gdy mówią o alternatywnym świecie, jaki budują prawicowe media. Dla prawicy z kolei „orwellowskie” są „polityczna poprawność” i „cancel culture”.
Można odnieść wrażenie, że Orwell stał się cenną politycznie etykietą, z której korzystają społeczni aktorzy z całego spektrum, od populistycznej prawicy, przez liberalne centrum, po radykalną lewicę, napełniając oznaczone nią butelki własną treścią, często mającą bardzo niewiele wspólnego z tym, co Orwell rzeczywiście pisał. Ten proces zachodzi też niestety w ukazującej się w Polsce biografii pisarza autorstwa Richarda Bradforda, Orwell. Człowiek naszych czasów. Jej liczne fragmenty można by zatytułować „Dlaczego Orwell nie lubiłby rzeczy, które mnie się też nie podobają”. Autor przerywa poprawny, choć niewnoszący wiele nowego do wiedzy o pisarzu, biograficzny wywód publicystycznymi tyradami, gęsto inkrustowanymi cytatami z Orwella, mającymi przekonać czytelniczki: autor Roku 1984 myślałby w tej sprawie podobnie jak ja. Najwięcej energii Bradford poświęca atakom na byłego lidera brytyjskiej Partii Pracy Jeremy’ego Corbyna. Choć zgadzam się z większością tego, co pisze o tym polityku, nieustannie powracające antycorbynowskie wtręty podpierające się Orwellem szybko zaczynają nużyć – zwłaszcza że corbynowski nurt nie ma dziś jakiegokolwiek istotnego wpływu na linię Partii Pracy i nic nie wskazuje, by odzyskał go w najbliższym czasie.