Poznałem Michała Hellera osobiście w 1982 r. Nazwisko było mi oczywiście znane wcześniej z publikacji dotyczących kosmologii i filozofii nauki. Pracowałem wtedy na Politechnice Wrocławskiej i w stanie wojennym miałem kłopoty. Zostałem zaproszony przez Józefa Życińskiego z referatem na seminarium Ośrodka Badań Interdyscyplinarnych, które prowadził razem z Michałem Hellerem. Posiedzenia odbywały się kościele św. Katarzyny w Krakowie. Przewodniczył Heller i rozpoczął spotkanie takimi słowami: „Witamy Jana Woleńskiego, który nie wiadomo, gdzie pracuje i czy jeszcze w ogóle pracuje” – ostatecznie skończyło się tylko na próbach wyrzucenia mnie z uczelni, ale sytuacja była groźna. Gdy wspomniałem Życińskiemu o tym, że niedługo mogę być bezrobotny ze wszelkimi tego konsekwencjami (przebąkiwano o specjalnym obozie na Żuławach dla rzekomo uchylających się od pracy), odpowiedział: „Nie martw się, będziesz uczył w naszym seminarium duchownym”. Gdy zapytałem, co ateista mógłby tam robić, odparł „Przecież nie będziesz uczył teologii, tylko metodologii”. Heller zapewne wiedział o tym i stąd jego zagajenie.
W 2011 r. ukazała się Encyklopedia filozofii polskiej wydana przez filozofów z KUL-u. Jest to obszerne dwutomowe opracowanie zawierające informacje o filozofach polskich od średniowiecza do czasów obecnych. Nie ma w niej hasła o Hellerze, najbardziej znanym polskim filozofie katolickim, co jest nie lada skandalem. W czasie konferencji z okazji jego 75. urodzin powiedziałem: „Michale, redaktorzy Encyklopedii filozofii polskiej przyjęli takie kryteria, że nie załapaliśmy się na osobne hasła”. Heller roześmiał się i rzekł: „No to, Janie, trzeba to będzie opić”. I tak stało się, aczkolwiek w raczej umiarkowanej formie, przynajmniej ze strony Michała.
Kiedyś Centrum Kopernika zorganizowało Festiwal Nauki, a w jego ramach dyskusję na temat stosunku religii i nauki. Prowadzący powiedział w podsumowaniu, że wszyscy uczestnicy panelu zgodzili się w sprawie potrzeby pierwiastka religijnego w nauce. Zaprotestowałem, mówiąc, że ja jestem akurat odmiennego zdania oraz że nie należy niewierzącym przypisywać stanowiska kryptoteistycznego, co jest częste u polskich hierarchów katolickich, a także niektórych filozofów związanych z tą denominacją religijną, gdy argumentują, że ateiści są niekonsekwentni, gdyż naprawdę wierzą w Boga, o ile są uczciwi, natomiast jeśli upierają się przy tym, że nie wierzą, to źle używają rozumu. Po zakończeniu obrad dwie panie gwałtownie zaatakowały mnie za to, co powiedziałem o biskupach. Michał był nieopodal i słyszał wymianę zdań. Jedna z tych dam zapytała: „A co ksiądz profesor na to?”. Odrzekł: „Cóż, przyznaję rację profesorowi Woleńskiemu”. Gdyby wzrok mógł zabić, Michał już by nie żył po tym, jak obie damy zjadliwie na niego spojrzały.