fbpx
Anna Gacek
Ilustracje: Bogna Brewczyk fot. Ula Koska
Anna Gacek wrzesień 2024

Pele-mele | Anna Gacek

„Znakowe” pele-mele stworzyliśmy, by zaczerpnąć inspiracje od ciekawych ludzi: jak pracować, co czytać, na co zwracać w życiu większą uwagę. A także kogo warto lepiej poznać – zaproszona osoba sama nominuje kolejną do odpowiedzi na nasze pytania.

Artykuł z numeru

Czy zwierzęta domowe są z nami szczęśliwe?

Czytaj także

Kasia Lins

Pele mele | Kasia Lins

Ilustracja: Jakub Litwornia

Marcin Oskar Czarnik

Nie ma, nie ma wody

Od czego zaczynasz pracę nad nową książką?

Od pożegnania beztroskiego życia. Pisanie to męka. Od zapisania się na ćwiczenia rozciągające ciało. Pisanie to cierpienie. I od rozmyślań, co kupię za wszystko, co na niej zarobię. Pisanie jest frajdą – kiedy książka jest już gotowa.

Jaką dałabyś radę debiutantowi / debiutantce w Twojej branży?

W dziennikarstwie? „Dziecko, nie rób tego”. Dziennikarstwo, które daje godny byt, prestiż i poczucie ważności, niesie wartość i jakość, jest oparte na kompetencji i pasji innej niż autopromocja, skończyło się, zostali nieliczni. Współczesna, patologiczna odmiana tego zawodu nie jest moją specjalnością, więc co tu radzić. Jak dobrze ustawić kamerę, zadając gościowi pytanie: „A głośno krzyczysz podczas orgazmu?”.

Czego nie wiedziałaś o sobie 10 lat temu?

Jak bardzo jestem silna i co przetrwam. I że po przekroczeniu pewnego wieku dobre imprezy naprawdę odsypia się przez tydzień.

Jak sobie radzisz ze skłonnością do prokrastynacji i leniuchowania?

Idę w to. Odmawianie sobie czegokolwiek nie leży w mojej naturze. Muszę jednak dodać, że – chociaż jestem kobietą wielu słabości – leniuchowanie niespecjalnie mnie pociąga. „Lubisz, kiedy życie zapierdala”, ktoś mi kiedyś powiedział i to prawda.

Co Cię onieśmiela?

Podobno niewiele. Ale 20 lat temu potknęłam się na londyńskiej ulicy na widok mojego ulubionego wtedy dziennikarza, Jonathana Rossa. Powiedzmy więc, że błyskotliwy, nieco bezczelny i zdecydowanie niepoprawny umysł.

Gdybyś nie była tym, kim jesteś, byłabyś?

Jestem tą Anną Gacek, jaką chciałam być. Każda inna odpowiedź byłaby dla mnie oznaką… życiowej porażki? Jeśli czegoś chcę, idę po to. Jeśli coś nie jest moje, widać nie było dla mnie. Funkcjonowanie w żalu czy niespełnieniu to w moim słowniku definicja piekła. A frustratów unikam jak brzydkich ubrań. W mojej definicji dobrze przeżytego życia są rzeczy do zrobienia, żadne tam górnolotne marzenia, raczej łapczywe sięganie po wszystko, czego się pragnie i chce. Inaczej życie wydaje mi się dość zmarnowanym konceptem.

Jacy są bohaterowie Twojego życia codziennego?

Mam ogromny szacunek do cichych wojowników codzienności, ludzi, którzy żyją godnie w trudzie, cierpieniu czy w obliczu tragedii. Którzy nie uciekają w niszczenie siebie i innych. Po różnych przejściach otworzyły mi się empatyczne oczy. Zdaje się, że mówią na to dojrzewanie. Ale by nie było tak poważnie, moja codzienność to głównie kolorowe ptaki kultury masowej, pisząc o nich, żyję z nimi i czuję, że zawiodłabym, będąc tylko cynicznym badaczem, kimś z bezpiecznej pozycji obserwatora. Zapuszczam się więc jak najdalej w ich świat, który czasem staje się też moim. Trzy miesiące pisania o Courtney Love odbijają się na dziewczynie, tyle powiem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się