Już odpowiadam. Wskazówka zegara naśladuje ruch słońca po nieboskłonie na półkuli północnej. System sześćdziesiątkowy stworzyli starożytni Sumerowie i przetrwał on do dziś (rewolucjoniści francuscy zarządzili, że doba będzie mieć 10 godz., a godzina 100 min, ale wytrwali w tym tylko przez rok). Wreszcie w jeansach mamy wciąż kieszonkę na zegar na łańcuszku – przydatny dla każdego szanującego się kowboja.
Historia zegarów – od tego pierwszego sprzed 40 tys. lat po współczesną masową produkcję – okazuje się fascynującą wędrówką przez rozmaite tematy. Znalazło się nawet miejsce dla teologii – wytwory słynnych zegarmistrzów miały przewyższać dzieło stworzenia (Stendhal: „Breguet składa zegarek chodzący nieomylnie przez 20 lat, tymczasem ta nędzna machina, ciało, w jakim przyszło nam żyć, psuje się, niosąc ból i cierpienie, najmniej raz na tydzień”).
Rebecca Struthers, będąca czynną zegarmistrzynią, zręcznie dzieli się też własną historią. Opowiada o wyborze zawodu znajdującego się na liście zagrożonych wymarciem, lecz pozwalającego stać się – jak pisze – „artystką, projektantką, inżynierką i fizyczką w jednej osobie”. Komu mało książki, niech zajrzy do mediów społecznościowych autorki, gdzie można zobaczyć cuda techniki, którym przywraca dawną świetność. Nie sądziłem, że świat zębatych kół, wałków i sprężyn okaże się tak piękny i wciągający.
Rebecca Struthers, Nieco dłuższa historia czasu. Opowieści z warsztatu zegarmistrzyni, tłum. Michał Kramarz, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2024, s. 352