Nie chcę nic, nic… nikogo, żadnych stronnictw, żadnych idei, żadnych ludzi. (…) Chcę, żeby w letni dzień, w upalny letni dzień przede mną zżęto żytni łan”.
Stanisław Wyspiański, Wyzwolenie
Piotr Augustyniak jest słynny ze swoich książek o Mistrzu Eckharcie, ale sławny jest z czego innego – z wywiadów post mortem, gdzie rozmawia z duchami o sprawach bieżących. Na przykład z Nietzschem, Józefem Tischnerem i teraz z Wyspiańskim. Burzenie polskiego kościoła, nowa książka Augustyniaka, jest odpytywaniem Wyzwolenia o to, co z tą Polską. Rozwija wątki, które Autor zaczął w dwu poprzednich książkach: Wyspiański. Zbudź się, Polaku! i Homo polacus. Eseje o polskiej duszy.
Można Wyspiańskiego spytać, co myśli o „dobrej zmianie”, jeśli uznamy go za wieszcza. Wieszczy pośmiertnie, bo „widział” przedśmiertnie. „Przecież on nie wie jeszcze, kto tu zaraz przyjdzie. Czy że jako poeta wie?” (Paweł Demirski, Wszystko powiem Bogu!). Augustyniaka Studium o »Wyzwoleniu« jest w takim wypadku wykładnią proroctwa.
Wyspiański w tej książce okazuje się, po pierwsze, myślicielem, po drugie – niepartykularnym. Patrzącym na „polskie sprawy” z metaperspektywy, z lotu ducha. Książka jest symetrystyczna! Prościej mówiąc: PO też nie. Podchodzi do sprawy „wojny polsko-polskiej” na sposób kantowski, transcendentalny, badając jej warunki możliwości i niemożliwości, ale też psychologicznie: omawiając „fantazmaty” (pojęcie Lacana), rzeczywistość psychiczną tego niby-sporu.
Po co Wyspiański Augustyniakowi? Co Wyspiański wnosi w sprawę? Wnosi, poza wszystkim, perspektywę śmierci. Martwy artysta więcej wie o umieraniu od nas, wciąż jeszcze żyjących, i celnie „miarkuje” zbijanie władzy na grobach, polską „tanatopolitykę”, polski „popęd śmierci” (po jego pogrzebie padło w gazecie „ciszej nad tą trumną!”).
Tanatopolityka to pojęcie Agambena rozpropagowane w Polsce przez Agatę Bielik-Robson, które mocno „ciąży” nad tą książką w sensie pozytywnym. Ponadto autor dość często rozmawia z Marią Augustyniak, psychoanalityczką (prywatnie swoją żoną).
Książka Augustyniaka, choć nie miała tego w planach, dowodzi mimochodem, że Wyzwolenie jest kompletnie martwe w sensie teatralnym, jest kompletnym flatus vocis, żywe tylko ideowo. Łatwiej z niego zrobić esej filozofujący niż zwyczajny spektakl. Słowakowi wyszło Wyzwolenie, lecz Augustyniaka, a nie Rychcika. Ta książka nie jest o teatrze, ona jest teatrem. Jest nową, postdramatyczną inscenizacją Wyzwolenia.
Nie dziwię się Augustyniakowi, że z Wyzwolenia wyciąga głównie aspekt ideowy, bo tyle jest sensu w spektaklu Rychcika, ile jest w nim tekstu. Radosław Rychcik zrobił Wyzwolenie w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, gdzie Augustyniak odpowiada za myślenie, Rychcik tylko za robienie.