W podtytule swojej książki – Opowieści o poezji, podróżowaniu i przyjaźni – Franaszek wskazuje na trzy rzeczy niezbędne w jego eseistycznych peregrynacjach. Poezja, podróże i przyjaźń nie tylko stanowią bowiem niezbędniki w pisaniu o najważniejszych XX-wiecznych twórcach literatury, ale są również podstawowym materiałem wiążącym wielowymiarowe dzieło eseisty. Nićmi, którymi autor z właściwą sobie delikatnością (a nawet czułością – słowo, które już w recenzjach biografii Miłosza i Herberta dostrzegane było jako ważny element Franaszkowego stylu) przetyka opowieść o życiu i twórczości postaci tak ważnych na scenie literackiej, i nie tylko, jak: Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert, Jarosław Iwaszkiewicz, Aleksander Wat, Tadeusz Różewicz, Witold Gombrowicz i Józef Czapski. Względem tego ostatniego zresztą – co niejako skłania nas do jeszcze uważniejszej lektury części, w których pojawia się autor Na nieludzkiej ziemi – Franaszek zdradzał już nieraz w wywiadach swoje plany na opowieść biograficzną o tym malarzu, arystokracie, „przybyszu z innych czasów” (jak go nazwie w jednym ze swych szkiców). Trochę więc jak prawdziwa gwiazda świecąca nad życiem dzieci rodzących się w pewnych dniach, a nawet epokach, jak właściwe godło atmosfery XX w. jest dla tej książki niezwykły obraz Czapskiego pt. Le Loiret, prowadzący nas z okładki przez całą długość kilkusetstronicowego tomu.
Czytaj także
Czułość
Ów obraz jest również znakiem warsztatu twórczego Franaszka, jego doświadczenia i metod pracy na ogromnych, wielowątkowym materiałach. Gwiazda Piołun ma bowiem w sobie ten sam niepokój co biografie Miłosza i Herberta. Czuć w niej na każdej stronie bojaźń świetnego biografa przed znieważeniem ludzkiego życia, pominięciem ważnych szczegółów pojedynczego istnienia. Pragnienie kompletności opowiadanych historii widać u Franaszka w tym, jak znakomicie, koliście związuje wątki swoich szkiców – od apokaliptycznej atmosfery XX w. aż do słonecznych, bachicznych podróży bohaterów Gwiazdy Piołun. A przy tym w wielu pomieszczonych tu tekstach nie milknie, gorejące jak ta ni planeta, ni gwiazda z obrazu, pytanie: czy „kieruje naszym życiem zamysł Opatrzności czy jedynie przypadek?”. I czy tym, co kieruje, nie jest przede wszystkim serce – tajemniczy organ biologii i ducha, proste źródło życia, ale i prawdziwa „ciemna gwiazda” poetów? Serce, które w tekstach „się nie starzeje” (jak brzmi tytuł wstępu do książki). Jest miejscem splotu wielu sensów w człowieku, potężnym węzłem istnienia, kołowrotem emocji. Ten trop zresztą znakomicie dopełnia obraz epoki, w której punktami orientacyjnymi byli dla siebie samych ludzie tworzący ze sobą rozległe relacje, sieci. Nawołujący się co chwilę w listach z odwiedzanych na moment miejsc, z dalekich kontynentów i ze swoich mieszkań. „Bardzo sobie cenię to, że nad wszelkie pęknięcia i przepaście można przeciągnąć wątłą pajęczynkę ludzkiego rozumienia i porozumienia” – odpisywał Miłoszowi w liście w jakimś nagłym olśnieniu Iwaszkiewicz.