fbpx
fot. G. Ch. Beresford, Portret Virginii Woolf, CC BY
Anna Marchewka luty 2016

Pochwała swobody

Woolf rozumie, że nowi czytelnicy – ci zachłanni, podobno zwykli i nieuczeni – są dla niej i dla reszty świata piszących prawdziwym wyzwaniem. To oni stanowią czytającą poważnie, czyli bez ograniczeń i kompromisów, publiczność literacką.

Artykuł z numeru

Jak Ci nie wstyd?

Jak Ci nie wstyd?

Zbiór Eseje wybrane Virginii Woolf to starannie skomponowana książka do czytania, smakowania, myślenia z nią, nad nią i o niej. Eseje wybrane nie są wcale kolejnym zestawem osobliwości dla badaczy i badaczek twórczości Woolf, książką dla specjalistów i specjalistek. Z tej opasłej książki (a jednak części zaledwie wielotomowego spadku po autorce Do latarni morskiej) wyłania się bardzo żywa i żywo zainteresowana życiem czytelniczka, pisarka, obserwatorka, krytyczka, myślicielka, emancypantka, kobieta, człowiek. Trudno zachować wobec niej obojętność w trakcie lektury tego miejscami wyzywającego, nawołującego do twórczego nieposłuszeństwa wobec literackich ojców założycieli zboru. Owo twórcze nieposłuszeństwo polegać ma nie tyle na burzeniu biblioteki (Woolf jest pełna szacunku dla domu zbudowanego przez Edwardian, ale i pewna, że trzeba go zaludnić po swojemu), ile na poruszaniu się po niej na własnych zasadach, mocowaniu się z zawartością półek oraz z tym, co poza nimi. Woolf zachęca do tego, by robić to, na co ma się ochotę. By stało się to możliwe, trzeba najpierw odzyskać umiejętność podejmowania decyzji intuicyjnie, nie bać się zmieniać zdania, odważnie żyć „po prawdzie” i swobodnie, czyli w nieustającej podróży służącej poszerzaniu pola percepcji, czyli wiedzy.

Otworzyć okno

Autorki wyboru Esejów, Magda Heydel i Roma Sendyka, ułożyły składające się na książkę teksty nie (jak to zwykle bywa) chronologicznie, ale tematycznie. Można dzięki temu podróżować po nieznanej do tej pory twórczości eseistycznej Woolf z poczuciem bezpieczeństwa. Na tę podróż-awanturę składają się następujące przystanki: Czytanie, Pisanie, Recenzowanie, Patrzenie, Podróżowanie, Londyn, Kobiety, Życiopisanie, Nieludzkie, Życie i śmierć oraz znakomite posłowie Romy Sendyki Wolność warta tysiąca papierosów (swoista instrukcja obsługi Esejów). Decyzje Sendyki i Heydel – chcemy tego czy nie – porządkują nasz tryb lektury, podpowiadają kierunki interpretacyjne, stanowią o tym, jak te znakomite eseje brzmią, smakują i znaczą. To ciekawe i jakby trochę wbrew samej Woolf, dla której swoboda, zaglądanie właśnie tam, gdzie obowiązuje zaglądania zakaz, wykraczanie poza ramę obrazu były najważniejsze. Ale i trochę zgodne z jej wyznaniem wiary w literackie dzieło sztuki, na które składać mają się uporządkowane żywioły.

Porządek zaprowadzony przez autorki wyboru (które w związku z tym stają się po trosze współautorkami książki) jest znaczący. Eseje otwiera Czytanie, od którego to czytania zaczyna się krytyczne, czyli samodzielne, życie. Czytanie zdaje się ważniejsze i trudniejsze od pisania, jak wyznaje Woolf w eseju O chorowaniu. Lektura (jako działanie) nie oznacza wcale ucieczki od świata. Czytanie wymaga pełni sił, bo jest świata obejmowaniem wszystkimi zmysłami. Eseje świadczą o zwrocie ku światu, nie przeciw niemu. Sporo miejsca poświęca Woolf bibliotekom – zarówno tym pokojom do czytania, na które składa się dziedzictwo poprzednich pokoleń („Przeszłość naprawdę jest głębokim morzem, falą, która nas przykrywa i zagarnia”), jak i tym publicznym, niezbędnym w procesie emancypacji tych, którym udział i dostęp w bibliotekach prywatnych nie został dany. W otwierającym zbiór eseju pojawia się scena czytania przy otwartym oknie. Na czytaną książkę w związku z tym składa się również i to, co się dzieje za oknem: cienie pracujących człowieka i zwierzęcia, zapachy, temperatura, dźwięki. Woolf nie zamyka okna, by odgrodzić się od świata zewnętrznego szklaną ścianą, przeciwnie – zdaje się łaknąć poszerzenia możliwości percepcyjnych. To ciało w fotelu czyta, nie tylko odcieleśniony intelekt. Tłumaczenie i porządkowanie tego, co „przeczytały” wszystkie zmysły, na język literatury jest następnym zadaniem pisarki. „Jeśli więc zamykam książkę, to dlatego, że nasyciłam już umysł, nie dlatego, że wyczerpałam skarbnicę”, pisze Woolf. Nienasycenie jest głównym motorem działania czytających. Nienasycenie oraz świadomość, że nie da się posiąść całego świata, dlatego trzeba wciąż podejmować działanie. Czytanie we wnętrzu biblioteki, w której znajdują się szafa rzeźbiona w papugi i owoce, to jedna tradycja literacka. Woolf rozumie, że nowi czytelnicy – ci zachłanni, podobno zwykli i nieuczeni – są dla niej i dla reszty świata piszących prawdziwym wyzwaniem. To oni stanowią czytającą poważnie, czyli bez ograniczeń i kompromisów, publiczność literacką. Autorka obnaża słabość wiary w owego zwykłego, czyli niepoważnego, czytelnika, słabszego i mniej ważnego. Dla Woolf czytający zdolni do przekraczania ograniczeń ustalonych przez uznanych krytyków (rodzaj ma znaczenie) są najcenniejszymi rozmówcami. Można z Esejów wyciągać dalej idący wniosek: ten, kto zwykłym, czyli zapalonym, czytelnikiem być przestanie, przestanie czytać w ogóle. Przejście na pozycję zawodowca naukowca oznacza koniec przygody poznania. Mimo podziału (ekonomicznego, klasowego) na biblioteki prywatne i publiczne ostatecznie – podkreśla Woolf – czytamy zawsze oddzielnie, ale rezultaty lektury mają wpływ na całe grupy społeczne. Prywatny wymiar lektury zdaje się tym najbardziej wywrotowym, czytanie bowiem pozwala rozciągać granice wolności osobistej i umacniać się w świecie. Przez system bibliotek publicznych, zdaniem eseistki, Anglia oczekuje od czytelników i czytelniczek, że wypowiedzą się na ich temat. Wypracowywanie umiejętności (oraz odwagi!) samodzielnego, czyli krytycznego, czytania może wpłynąć na pokonywanie przepaści między światami – taką Woolf wyraża nadzieję w Krzywej wieży.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się