Czterdzieści lat temu (27 marca 1983) zmarła Hanna Malewska, pisarka, współzałożycielka i wieloletnia redaktor naczelna miesięcznika „Znak”. Cenili ją dalecy od Kościoła intelektualiści i pisarze dworujący sobie z tzw. literatury kobiecej (tj. tworzonej przez kobiety), a co mądrzejsi księża i biskupi mawiali ponoć, że pismo, którym kieruje ktoś taki jak Malewska, nie potrzebuje żadnych asystentów kościelnych. Jej nazwisko to była firma! Pozostały po niej świetne książki (np. Przemija postać świata) oraz – „meblujące” głowy Polaków – roczniki perfekcyjnie przez nią redagowanego „Znaku”. A także zapierające dech w piersiach świadectwo życia, przejrzystego niczym górski kryształ.
Dziesięć lat temu z kolei, 12 marca 2013 r., umarł Marek Skwarnicki, poeta i prozaik, redaktor i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, krytyk literacki i tłumacz, działacz katolicki (zasiadał m.in. w Papieskiej Radzie ds. Świeckich, był także członkiem władz Ruchu „Pax Romana”), watykanista, autor książek o Janie Pawle II, któremu towarzyszył w wielu podróżach zagranicznych. Człowiek zasłużony dla Kościoła i kultury chrześcijańskiej, m.in. jako tłumacz psałterza, edytor twórczości poetyckiej Karola Wojtyły oraz redaktor papieskiego Tryptyku rzymskiego. Z tych wszystkich zaangażowań i zajęć najtrwalszy wydaje mi się dziś jego dorobek poetycki (do którego zaliczam wspomniany wcześniej i używany na co dzień w Kościele przekład psalmów). Jestem wdzięczny Wydawnictwu Znak, że – przy okazji mijającej właśnie rocznicy – opublikowało nowy wybór wierszy Skwarnickiego Pamięć się budzi (red. J. Illg), w tym utwory wcześniej niedrukowane.
W tym samym roku, równo dwa tygodnie po Marku Skwarnickim (26 marca 2013), odszedł Krzysztof Kozłowski, senator RP, b. minister spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, długoletni zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego” i autor legendarnego Obrazu tygodnia (nieistniejącej już rubryki informacyjnej, od której czytelnicy „TP” zaczynali zwykle lekturę pisma). Kilkanaście tygodni temu ukazała się jego biografia pióra Andrzeja Brzezieckiego (Kocio, Kozioł, senator). Przyznaję, że kiedy ją czytałem (w roku wyborczym!), nie umiałem wyzbyć się uczucia tęsknoty za politykami tak mądrymi, uczciwymi i oddanymi Polsce jak senator Kozłowski (i kilku innych aktorów ówczesnej sceny politycznej).
Czytaj także
Kim są dziś faryzeusze?
*
Na koniec chciałbym jeszcze pożegnać dwóch duchowo mi bliskich, a niedawno zmarłych teologów.