fbpx
fot. Adam Tuchliński
Jan Turnau styczeń 2022

Potrzebny krytycyzm wobec Kościoła

„Znak” i „Więź” postępują tak, jak powinno postępować każde katolickie pismo – od samego początku nie są bezkrytyczne.

Artykuł z numeru

Osiem lekcji na numer 800.

„Żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza” (Łk 11, 29). Ja od lat podpisuję swoje teksty imieniem Jonasz i jest miesięcznik „Znak” – jakoś tak się to ułożyło, że jest między nami ewangeliczna łączność.

Miesięcznik czytam od samego początku – na pewno miałem w rękach pierwszy numer z 1946 r. Jako długoletni redaktor „Więzi” często porównuję ze sobą te dwa tytuły i nierzadko myślę sobie, że „Więź” jest bardzo dobra, ale „Znak” jest po prostu znakomity. To pismo dla ludzi, którzy posiadają wiedzę specjalistyczną, ale też i tych pragnących poszerzyć swoje horyzonty na wielu rozmaitych obszarach. Na pewno nie jest to gazeta dla wszystkich, co uważam za jej duży atut. Stawia wysoko poprzeczkę, ale równocześnie nie można zarzucić jej hermetyczności.

Nie mogę więc „Znaku” nie skomplementować.

Cieszę się, że miesięcznik gości na swoich łamach tak świetnych autorów jak ks. Eligiusz Piotrowski, który porusza w swoich tekstach problemy natury teologicznej, czy Elżbieta Adamiak. Ostatnio duże wrażenie zrobił na mnie artykuł Mateusza Burzyka z numeru Cenzura w Kościele – „Polscy księża wyklęci”. Oczywiście z racji moich zainteresowań najbardziej w „Znaku” ciekawią mnie eseje dotyczące szeroko pojętej tematyki kościelnej. „Znak” i „Więź” postępują tak, jak powinno każde katolickie pismo – od samego początku nie są bezkrytyczne.

Szczególnie w mojej pamięci zapisało się jedno ze „Znakowych” spotkań, gdy wydawnictwo świętowało 40-lecie istnienia. Występował na nim też Grzegorz Turnau, a prowadził je Jerzy Stuhr. Również mnie na tej gali przydzielono pewną rolę. Szedłem do mównicy nieco przerażony ilością kabli wijących się po ziemi. Martwiło mnie to, że z powodu któregoś z nich się wywrócę. W kierunku mikrofonu poruszałem się więc nieśmiało, starałem się obejść „pnącza”. Być może wyglądało to dość dziwnie, a na pewno na tyle osobliwie, że prowadzący nie omieszkał skomentować moich „podchodów”. „Czemu tak Pan przed nami ucieka?” – zapytał Stuhr. Gdy to pytanie padło, cała sala wybuchnęła śmiechem. Potem też było zabawnie, Grzegorz śpiewał, a ja udawałem, że mu wtóruję. Helenka Łuczywo, ówczesna wicenaczelna „Gazety Wyborczej” powiedziała mi już w Warszawie, że fantastycznie wypadłem.

Mam nadzieję, że nakład miesięcznika będzie nadal rósł. Szkoda, by tak kapitalne treści docierały do niewielkiej grupy czytelników. Z okazji 800. numeru życzę „Znakowi”, by był taki, jaki jest, bo nie jestem pewny, czy może być jeszcze lepszy.