Wiele innych osób, z którymi rozmawiałem na temat Nowego Jorku w trakcie prac nad numerem wspominało o przeraźliwym hałasie, nieprzyjemnych zapachach, brudzie. To więc raczej nie przypadek, że nie znajdziemy tego miasta na wysokich pozycjach najlepszych na świecie miejsc do życia pod względem bezpieczeństwa, transportu publicznego, dostępności służby zdrowia, jakości ekosystemu. Nawet w obrębie wyłącznie amerykańskich metropolii Nowy Jork nie plasuje się wysoko.
Jednocześnie jest to miasto kultowe. Nawet prokrastynując przed rozpoczęciem pisania tego tekstu, natknąłem się w telewizji na film kręcony w Nowym Jorku, Kolekcjonera kości z Denzelem Washingtonem i Angeliną Jolie. W popkulturze to miasto jest wręcz nadreprezentowane. Znajduje się w czołówce zestawień najczęściej wybieranych do scenerii filmowych. Cieszy się także pozycją lidera pod względem największej liczby poświęconych mu piosenek (internet wylicza ich 161). Łatwo się o tym przekonać, wchodząc na wybrany serwis streamingowy i korzystając z gotowych playlist z przebojami Franka Sinatry, Alicii Keys, Stinga czy Taylor Swift.
Kultowy status Nowego Jorku wiąże się także z tym, że w swojej historii miasto zwycięsko wychodziło z różnych kryzysów, jak np.: blackout z 1977 r., przestępczość w transporcie publicznym, której najwyższy na świecie wskaźnik odnotowano na przełomie lat 70. i 80. XX w., atak terrorystyczny z 11 września czy huragan Sandy z 2012 r. Wydawało się, że każdy kolejny jedynie hartuje mieszkańców. Wyjątkiem na tym tle jest pandemia COVID-19. O ile udało się przezwyciężyć niekontrolowane rozprzestrzenianie się wirusa, o tyle – biorąc pod uwagę liczne relacje – jej wspomnienie uruchamia raczej negatywne lub nawet traumatyczne skojarzenia, a nie te budujące, dodające otuchy i wiary w przyszłość.
Czytaj także
Kocham, nie rozumiem
Obecnie Nowy Jork mierzy się z narastającym kryzysem bezdomności, która osiągnęła poziom najwyższy od wielkiego kryzysu lat 30. XX w. Jak wylicza Coalition For The Homeless, domów w mieście brakuje dla ponad 350 tys. osób. To więcej niż liczba mieszkańców Katowic czy Lublina!
Wszystko to pokazuje, z jakim miastem mamy do czynienia: megapolis stanowiącym centrum współczesnego świata, które ogniskuje w sobie zarówno wszystkie niebezpieczeństwa i ryzyka, jak i korzyści aktualnego globalnego ładu. W tym sensie Nowy Jork pełni w ostatnich dekadach funkcję jak kiedyś – na różnych etapie dziejów – Rzym, Florencja czy Paryż.