fbpx
Rodzina Saamów w tradycyjnych ubraniach w wiosce Ivalo w gminie Inari w północnej części fińskiego regionu Laponii fot. Wolfgang Kaehler/LightRocket/Getty
Agata Teperek luty 2021

Prawo do ziemi

Historia Saamów, rdzennej ludności Europy Północnej, jest jednym z wielu przykładów na to, że sztuka ma moc przywracania pamięci o dawnych krzywdach, szerzenia wiedzy wymazywanej z podręczników i zmuszania tych, którzy są odpowiedzialni za minione tragedie, do uderzenia się w pierś.

Artykuł z numeru

Zniszczyć patriarchat w sobie

Czytaj także

Olga Drenda

Hygge kontra słowiański przykuc

Wyobraźcie sobie baśniową, górzystą krainę na dalekiej północy, gdzie zimą słońce w ogóle nie wschodzi, a latem nie zachodzi. Gdzie prawie nie ma przemysłu, a przyroda wciąż pozostaje dziewicza. Wokół panują pustka i cisza przerywana jedynie szumem wartkich rzek. Ta kraina istnieje naprawdę, i to w Europie, nie tak daleko od nas, a do tego zajmuje powierzchnię większą niż Polska, ale w odróżnieniu od naszego kraju gęstość zaludnienia wynosi tam tylko pięć osób na 1 km2 . Ta kraina to Sápmi.

Łącznie okolice zamieszkuje ok. 2 mln ludzi, w tym szacunkowo do 100 tys. Saamów. Nic wam nie mówi ta nazwa? Może słyszeliście za to o Lapończykach? To o nich mowa, chociaż sami Saamowie – ludność pierwotna pochodzenia ugrofińskiego, najstarsi mieszkańcy półwyspów Fennoskandzkiego i Kolskiego – uznają tę nazwę za pejoratywną.

Jeśli interesujecie się Skandynawią lub byliście tam przypadkiem na wymianie studenckiej, być może nawet dotarliście za koło podbiegunowe, żeby po wizycie w wiosce św. Mikołaja lub przejażdżce psim zaprzęgiem popodziwiać zorzę polarną, pogłaskać renifera, usiąść w saamskim namiocie – goahti – i posłuchać joiku lub opowiadanych przy ognisku historii, w których pobrzmiewa echo pradawnych walk toczonych przez Saamów z Czudami (najpewniej innym ludem ugrofińskim napierającym z południa).

Podobny egzotyczny wizerunek Saamów pobrzmiewa w wielu tekstach prasowych, gdzie podróżnicy relacjonują swoje wyprawy na północ. Renifery, joik i tradycyjne niebiesko-czerwone stroje to oczywiście istotna część kultury (i przemysłu turystycznego), tak jak owce, oscypki i kierpce na Podhalu, ale dla wielu Saamów nie są już dziś codziennością. Tak samo ich kultywowany przez wieki koczowniczy styl życia.

Za tym utartym, barwnym wyobrażeniem powielanym przez foldery turystyczne zachęcające do przyjazdu w te rejony kryje się mało znana historia, która kładzie się cieniem na wizerunku Szwecji (a także Norwegii i Finlandii) jako opiekuńczego państwa równości i równouprawnienia.

Saamowie, podobnie jak wiele ludów pierwotnych – Indianie w Stanach Zjednoczonych czy Aborygeni w Australii – byli uważani za gorszych, mniej inteligentnych, niezdolnych do samodzielnego życia bez nadzoru i pomocy państwa.

Przez lata podlegali systemowej dyskryminacji i wynaradawianiu. W I poł. XX w. Szwecja i Norwegia porozumiały się nad ich głowami o konieczności ograniczenia stad reniferów i przesiedleniu Saamów z tradycyjnie zajmowanych pastwisk bardziej na południe. Koczownik nie ma przecież prawa do ziemi.

Granice dzielą świat

Rzymska maksyma „dziel i rządź” w przypadku Saamów ma wiele zastosowań. Jeśli odejść od jej pierwotnego znaczenia, w 1751 r., kiedy wytyczano na północy granicę między Szwecją a Norwegią, chodziło właśnie o to, żeby podzielić administracyjnie Sápmi i przypisać jej mieszkańców odpowiedniej władzy. Wcześniej Saamowie nikomu oficjalnie nie podlegali, nie należeli do konkretnego państwa ani też z żadnym się nie identyfikowali. Żyli tam, gdzie się urodzili i gdzie wcześniej mieszkali ich przodkowie, i śladem ojców wędrowali między letnimi i zimowymi pastwiskami. Władze Szwecji i Norwegii świadome ich szczególnego stylu życia podpisały wówczas jako załącznik do traktatu granicznego tzw. kodycyl lapoński, rodzaj glejtu gwarantującego hodowcom reniferów swobodne przekraczanie granicy, prawo wyboru obywatelstwa, użytkowania ziemi i wody w innym kraju za niewielką opłatą i samo prawo wypasu reniferów. Sytuacja jednak stopniowo zmieniała się na niekorzyść Saamów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się