Olga Drenda: Do czego służy ilustracja i co to znaczy, że grafika jest użytkowa?
Władysław Buchner: Nie jestem fanem terminu „grafika użytkowa”, dlatego że sugeruje on istnienie grafiki nieużytkowej. O ilustracji myślę w kontekście projektowania graficznego. Nie wyobrażam sobie, że grafika powstaje bez relacji projektant–klient, ilustrator–klient, i nie mam na myśli jedynie właściciela firmy np. ze słodyczami, ale także instytucję kultury, pismo, autora, reżysera itd. Ta relacja tworzy chemię, która w konsekwencji uwidacznia wartość artystyczną.
Sebastian Frąckiewicz: Pozwolę się nie zgodzić. Przygotowując książkę Ten łokieć źle się zgina, rozmawiałem z 11 osobami i zauważyłem różnicę w podejściu ilustratorów pracujących dla klienta komercyjnego a np. Iwony Chmielewskiej, która najpierw robi książkę autorską, a dopiero później szuka wydawcy. Nie zawsze tworzymy ilustrację w relacji projektant–klient. Część ilustratorów, z którymi rozmawiałem – niekoniecznie do najnowszej książki – oburzała się na termin „ilustracja”, uznawali go za niewystarczający do opisu dzisiejszego świata narracji wizualnej. Na przykład Marta Ignerska i Iwona Chmielewska twierdziły, że „ilustracja” to termin archaiczny, XIX-wieczny. Chmielewska podkreśla, że to, co robi, nie jest ilustrowaniem tekstu, ale tworzeniem narracji wizualnej. Choć zaliczyłem Iwonę Chmielewską do grona ilustratorów, wiem, że sam termin nie jest precyzyjny. Definicję komplikuje także cały obszar branży gier. Owszem, istnieje w nim postać artysty koncepcyjnego, ale czy to jest ilustracja w klasycznym rozumieniu? Można się uprzeć i powiedzieć, że nie, ale robiąc książkę o ilustracji, nie mogłem wykluczyć gier. To przestrzeń dająca ilustratorom i rysownikom wiele możliwości do realizacji.
Anna Bargiel: Lubię definicję ilustracji jako negocjacji między autorem tekstu i ilustratorem, negocjacji, których wynikiem jest ilustracja książkowa czy prasowa. Tego terminu użył Wojciech Albiński w tekście do książki Węże, sztylety i płatki róży. Polska ilustracja książkowa, towarzyszącej wystawie z 2016 r. pod tym samym tytułem. Zgadzam się z Sebastianem, że obecnie wąska definicja terminu „ilustracja” jest już niewystarczająca. Przecież często są to narracje wychodzące poza klasycznie rozumianą ilustrację, projekty z pogranicza ilustracji książkowej i słuchowiska, projektu muzycznego, jak praca Bartosza Zaskórskiego I wtedy okazało się, że umarłem, czy też obiektu, jak ilustracje 3D Tymka Jezierskiego.
Kuba Sowiński: Możemy zatem mówić szerzej? O projektowaniu graficznym?
OD: Choć zadałam pytanie nudne w teorii, to widać, że zaczęliśmy błądzić w definicyjnym lesie. Ilustracja splata się z projektowaniem graficznym, rysunkiem i strefami obocznymi, takimi jak: projektowanie gier, reklama, tatuaż, ilustracja opakowań do wafelków. Mówimy o obrazach, które nas otaczają i które musimy powkładać do pewnych szufladek. Czym one się jednak różnią?