Istnieją dwa schematy opowieści o pograniczu polsko-białoruskim: jeden dehumanizuje osoby w drodze, drugi ukazuje z całą mocą dramatyzm ich sytuacji, co jest zrozumiałe, bo domaga się ludzkiego, godnego traktowania. Drugi, nazywający słusznie wydarzenia z pogranicza „kryzysem humanitarnym”, nawołuje do działania, czyniąc aspekt pomocowy dominantą narracyjną. Najnowsza książka Andrzeja Muszyńskiego Koncertina próbuje opowiedzieć tę historię inaczej: bez postulatów, politycznych sloganów czy zwrotów propagandowych. Zadaje odmienne pytania. Czy możemy się po prostu nie z uchodźcami, ale z przybywającymi do nas ludźmi zaprzyjaźnić? I czego ta przyjaźń może nas nauczyć?
Ginczanka i geniusz
Muszyński stawia w centrum człowieka i jego emocje. Człowieka po jednej i drugiej stronie granicy. Koncertina to historia przyjaźni autora z syryjskim rodzeństwem, które jesienią 2021 r. opuściło swój dom, by uciec od wojny. Sarwat to 31-letnia wybitna graficzka, absolwentka akademii sztuk pięknych o twarzy przypominającej tę Zuzanny Ginczanki. Jej młodszy o pięć lat brat Talal ma umysł geniusza i wynalazcy: pasjonuje go fizyka, pracuje nad detektorem lawinowym, jest zafascynowany górami. Koncertina opowiada o zalążkach przyjaźni: opisuje moment poznania w ośrodku Fundacji Dialog w Białymstoku, wspólne podróże po Polsce, w tym wędrówki po zimowych Tatrach, a potem po Belgii.
„Inny mieści w sobie paradoks: on jest inny niż ja, a jednak do mnie podobny – podobny w inności i inny w podobieństwie” – pisał w swoich esejach ks. Tischner i zdaje się, że Muszyński podąża tropem tej myśli. Chce wyłapać i pokazać, co łączy, a co dzieli jego i Sarwat. Jako córka pary architektów żyła dostatniej niż chłopak z małopolskiej Krzykawy. Gdy on wakacyjnie jeździł palcem po mapie, ona wczasowała w Turcji. Czy kiedykolwiek myślimy lub myśleliśmy w taki sposób o uchodźcach?
Śledząc życie narratora, paralelnie podążamy śladami rodzeństwa. Przeszłość, nawet tę odległą, bo i dzieciństwo, uzupełnia teraźniejszość. Wspomnienia, również starszych pokoleń, związane z babcią i dziadkiem narratora – Dimą i Babą, naświetlają uniwersalność wojny i przyjmowane wobec niej postawy. Ciekawa jest tu zwłaszcza postać Dimy hartowana przez II wojnę światową („My przeżyliśmy bez butów, to ci z Syrii też sobie poradzą”).
Doświadczenie jest lustrem
Więź trójki osób jest też wynikiem wcześniejszych podróży autora, tych zawodowych i hobbistycznych. Muszyński odsłania przed nami osobisty dziennik ostatnich lat (ciekawym zabiegiem jest próba odczytania swojego studenckiego dziennika podróży) przesiąknięty zarówno tym, co osobiste, lokalne, jak i tym, co globalne. Przypomina m.in. wyprawę z kumplami do Maroka czy relacjonowanie arabskiej wiosny w Tunezji (te fragmenty są najbardziej reporterskie). Opisuje fascynację bliskowschodnią kulturą (przybliżając nam świat rodzeństwa) i nieudane próby wjazdu do Syrii, która od momentu wybuchu wojny stała się jego obsesją, więc rozpoczął wirtualne podróże syryjskimi tropami. Pisze też o doświadczeniu udzielania pomocy przybyszom wraz z Fundacją Ocalenie i o wizycie na Podlasiu.