fbpx
Opuszczone siedlisko w Dzianiszu fot. A. Rodowicz
Agnieszka Burton marzec 2021

Pusty dom

Domy widma to niedokończone budowy, ale też stare, opuszczone chałupy. W każdej wsi jest ich pełno. Kim są właściciele? Czy im nie zależy? Takie marnotrawstwo? Jeździłam od Zakopanego do Witowa, Chochołowa, Wróblówki, Czarnego Dunajca, po Stare Bystre i pytałam: „Dlaczego stoją puste?”

Artykuł z numeru

Michał Heller. Pytanie o Boga i ateizm

Czytaj także

Małgorzata Nocuń

Wojna o dom

Dom, który planowaliśmy wybudować na dawnych włościach okrutnego barona, miał być ciepły i jasny. Duże okna skierowane na południe, żeby wpuszczały do środka słońce, stromy dach chroniący przed zalegającym śniegiem, masywny szkielet i belki połączone tradycyjnymi wycięciami w celu obrony przed halnym. Drewno, lokalny kamień i tynk w kolorze białym.

W sprawie tego domu prowadziłam międzykontynentalne rozmowy z zakopiańskim architektem, ale ten: albo łamał nogę, jadąc na rowerze do starostwa z naszymi papierami, albo żona mu zachorowała, albo był na urlopie. Wreszcie po półtora roku dostaliśmy pozwolenie na budowę. Przylecieliśmy z małym synkiem do Polski, plan był taki: budujemy do stanu surowego i wracamy na antypody, żeby pracować i oszczędzać na kolejne etapy. Dom miał rosnąć powoli, przecież w Polsce, w przeciwieństwie do Australii, można budować latami. Ale porozrzucane po podhalańskich dolinach domy widma przestraszyły nas tak bardzo, że porzuciliśmy plan budowy miejsca naszych marzeń. Przy pomocy górali postawiliśmy malutką modrzewiową chatkę. Stoi teraz pomiędzy pasmem Babiej Góry a Czerwonymi Wierchami. Kiedy wyje halny, wydaje mi się, że płynę na skrzypiącej łajbie.

Temat tabu

Domy widma to niedokończone budowy, ale też stare, opuszczone chałupy. W każdej wsi jest ich pełno. Kim są właściciele? Czy im nie zależy? Takie marnotrawstwo? Jeździłam od Zakopanego, do Witowa, Chochołowa, Wróblówki, Czarnego Dunajca, po Stare Bystre i pytałam: „Dlaczego stoją puste?”.

– To temat tabu. Większość właścicieli siedzi od lat w Stanach. Może coś ukrywają, bo pracują tam nielegalnie? Ile zarabiają, ile płacą podatku? – zastanawia się inwestor spod Warszawy, który ponad rok szukał na Podhalu nieruchomości do kupna.

– Siedzą w Stanach, dutków pełno mają, na co im taka chałupa? – powiedziała koleżanka z Nowego Bystrego, której ciotki i wujkowie żyją za wielką wodą

– Siedzą w Stanach i biedę klepią, wstyd im wracać – tłumaczyła fryzjerka z Kościeliska, która pół roku mieszkała w Chicago.

– Gadają, że jak zatopi Amerykę, to będą mieli dokąd wracać – dodała sąsiadka z Dzianisza.

Sąsiadka z Dzianisza. Któregoś dnia odkryliśmy na skraju wsi opuszczone siedlisko. A było to tak: o świcie i wieczorami, gdy świat zwalnia, szumiało coś przed chałupką. „O szlag – myślałam – to pewnie echo ruchliwej asfaltówki w Witowie”. Przeszliśmy przez cuchnące gnojówką pola, chaszcze, błota i znaleźliśmy się na brzegu wysokiej skarpy, a w dole przepływał szumiący Czarny Dunajec. Ale zanim odkryliśmy rzekę, minęliśmy opuszczone gazdówki. Pierwszy dom z daleka wyglądał na zamieszkany – klockowaty taki, parter, piętro, poddasze, otynkowany na kremowo. A z bliska: podwórko zarośnięte, okna w stodole powybijane, firanki, których nikt od dawna nie prał.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się