Co prawda dźwięczna, mocna nazwa niemieckiej szkoły projektowania stereotypowo kieruje wyobraźnię w rejony bliskie skandynawskiemu duchowi, ale pomimo wielu podobieństw i niezaprzeczalnych powiązań z nim szkoła jest silnym, osobnym bytem. Przede wszystkim należy podkreślić, że pożądana i nieodłącznie wiązana ze szwedzką marką „przytulność” na pewno nie jest atrybutem Bauhausu. Zresztą z powodu owego braku ciepła i puchatej pluszowości idee propagowane przez Waltera Gropiusa, założyciela Bauhausu, nie wszędzie spotykały się ze zrozumieniem. Upodobanie do prostych, geometrycznych form, oszczędnych materiałów i faktur oraz przede wszystkim surowe, przestrzenne wnętrza były nie lada wyzwaniem dla współczesnych Gropiusowi.
Tym jednak, co było najistotniejsze i o czym warto cały czas przypominać mimo upływu ponad 100 lat od założenia szkoły, są idee, którymi kierował się Gropius. Nowe podejście do architektury i pomysł rozpropagowania na szeroką skalę wzornictwa przemysłowego są najszerszą, ale też beznamiętną próbą określenia dokonań Bauhausu. Zasługą Fiony MacCarthy, biografki Gropiusa, jest pokazanie i przeanalizowanie teoretycznych podwali szkoły, które nadały Bauhausowi istotności i sprawiły, że nie zestarzał się do dziś. Autorka zdejmuje z Gropiusa łatkę nudziarza i gbura, co jest zabiegiem niezbędnym, by lektura biografii smakowała, ale równolegle pokazuje, że niemiecki architekt „był jednym z największych filozofów”.
Za tym dość podniosłym stwierdzeniem kryje się rzeczywiście ogrom pracy intelektualnej, którą Gropius wykonał i którą przesiąknięty był duch szkoły, choć na szczęście nie nosiła ona znamion ciężaru czy przykrego obowiązku. Bauhaus był miejscem, gdzie wprowadzano w życie radość z uprawiania twórczości. Skutecznie zniesiono podział na artystów i rzemieślników, zgodnie z przekonaniem, że każdy artysta powinien być dobrym rzemieślnikiem, a każdy rzemieślnik powinien rozwijać w sobie artystę. Idée fixe Gropiusa, by nie rozdzielać pracy nad sztuką i technologią, uskuteczniano poprzez odgórnie zalecane eksperymentowanie i podążanie za intuicją oraz emocjami. Ferment w szkole tworzył się m.in. dzięki koncepcji dziecka jako instynktownego artysty i idei wzajemnego przenikania się dyscyplin. Dość powiedzieć, że nawet warsztaty Bauhausu określane były jako „laboratoria sztuki”, w których to Gropius widział kształcących się „nowych współpracowników przemysłu i rzemiosła, w równym stopniu obeznanych z projektowaniem i z technologią”.
Szczytne i niewinne w gruncie rzeczy idee znalazły się jednak na cenzurowanym. Bauhaus okazał się reprezentantem sztuki zdegenerowanej, miejscem gdzie „uprawia się dekadenckie wartości, a schizoidalne bazgroły i eksperymenty mają wywoływać zażenowanie”. Rozpoczęła się przepychanka, a potem już otwarta wojna z nazistowskimi rządami w latach 30 XX w.