Róża Luksemburg była Polką. A ponieważ była Polką, była też komunistką. Takie stwierdzenia mogą brzmieć zaskakująco. W końcu związki Luksemburg z Polską, a Polski z komunizmem nie są oczywiste. Luksemburg to przecież przeciwniczka Polski, pochodząca z prześladowanej żydowskiej rodziny, pisząca głównie po niemiecku, a od lat 90. XIX w. aktywnie występująca przeciwko idei niepodległości. Polska zaś to – przynajmniej od wojny z 1920 r. – jedna z największych przeciwniczek komunizmu na kontynencie.
A jednak jeśli sprawie przyjrzeć się uważniej, to staje się jasne, że relacja Luksemburg z Polską, a Polski z komunizmem nie była tak jednoznaczna. Luksemburg z Polską, jej kulturą, historią, językiem łączyła intensywna więź. Widać ją zwłaszcza w listach, w długiej apologii geniuszu Mickiewicza, żywej identyfikacji z tradycją romantyczną, nostalgii za polską wsią i jej przyrodą. Sprawa nie miała charakteru wyłącznie biograficznego, ale także wyraźnie polityczny, o czym łatwo się przekonać, sięgając do pamfletów Luksemburg. Na przykład do Obrony narodowości z roku 1900, a więc pracy wymierzonej w językową i kulturową kolonizację, której poddawana była wówczas polska ludność zamieszkała w Prusach. U Luksemburg, podobnie jak wcześniej u Marksa, Engelsa, Bakunina i całego klubu europejskich rewolucjonistów, fascynacja Polską to fascynacja tym, co antyimperialistyczne, powstańcze czy rewolucyjne. To fascynacja karmiona stuleciem intensywnych walk (1794, 1830, 1848, 1864, 1905) oraz pisarstwem tych, którzy jak Mickiewicz, Królikowski, Ściegienny, Dembowski nie wyobrażali sobie Polski innej niż ludowa lub komunistyczna.
Luksemburg występowała więc przeciwko niepodległej Polsce wcale nie z pozycji kosmopolityzmu, który w ruchach narodowowyzwoleńczych widzi przejaw jedynie konserwatywnego partykularyzmu. Atakowała idee Polski jako suwerennego państwa, ponieważ wierzyła, że w nowych okolicznościach gospodarczych (ścisłej zależności polskiego rynku od rynków otaczających ją imperiów) niepodległość nie może być ludowa czy socjalistyczna. W tym sensie odwracała sylogizm popularny wśród XIX-wiecznych radykałów: to już nie wyzwolenie Polski było warunkiem wyzwolenia ludów Europy, lecz rewolucja socjalna w Europie stała się warunkiem demokratycznego wyzwolenia Polski.
Ale sprawa wyzwolenia narodowego była tylko jednym z wielu napięć filozofii Luksemburg. Równie dalekie od jednoznaczności były jej poglądy na proces historyczny (konieczny czy kontyngentny), na strajk masowy (zarządzany czy spontaniczny), na rewolucję rosyjską (zdradzoną czy nie). Choć Kate Evans w Czerwonej Róży, a więc ilustrowanej biografii Luksemburg, dużą część obecnych w tym dziele sprzeczności pomija lub wygasza, to zarazem udaje się jej wydobyć z dziejów Luksemburg całe bogactwo form, postaw, emocji. Śledzimy więc życie, które jest już (w pewnym sensie) komunistyczne, życie, które nie zastyga w żadnej trwałej postaci, szuka wciąż nowych możliwości, alternatyw, jest otwarte, krytyczne, wyrażające się w ciągłej walce przeciwko uciskowi („Życie – czytamy w jednym z przytaczanych tu listów – nieustannie gra ze mną w berka. Zawsze wydaje się, że nie jest ono we mnie, nie tam, gdzie jestem, ale gdzieś w oddali”). Komunizm z tej perspektywy przestaje być nazwą systemu społecznego lub ekonomicznego, a staje się formą życia razem z innymi ludźmi i z całym otaczającym światem.