fbpx
Ferdinand Marcos z rodziną, 1965 r. Przed nim syn, Bongbong Marcos, obecny prezydent Filipin.
Franciszek Czech wrzesień 2022

Saga rodu Marcosów

Nowym prezydentem Filipin został Ferdinand Marcos jr., syn obalonego w 1986 r. dyktatora. Dzieje tej rodziny to historia politycznych zabójstw, olbrzymich ambicji i jeszcze większych pieniędzy – oraz opowieść o powojennych losach kraju.

Artykuł z numeru

Mądrość ciała

Mądrość ciała

Czytaj także

Agnieszka Burton

Bóg w krainie Oz

Pomimo chaosu i nieprzewidywalności pewne rzeczy okazują się na Filipinach nieuchronne. Nie chodzi tylko o to, że w tym kraju rozciągniętym na archipelagu ponad 7 tys. wysp między Tajwanem a Indonezją pewne jest, że co roku do końca listopada pojawią się tajfuny niszczące znajdujące się na ich drodze rachityczne domy zamieszkane przez ubogą część filipińskiego społeczeństwa. A rozwarstwienie społeczne jest tam olbrzymie i w cieniu drapaczy chmur liczbą zawstydzających Warszawę znajdują się slumsy, w których żyją ponad 4 mln ludzi. Nie chodzi też o to, że bez względu na sytuację materialną tłumy niechybnie będą brały udział we wzniosłych procesjach, jak to się dzieje, odkąd 501 lat temu na wyspę przybył Magellan i potem na archipelagu, będącym hiszpańska kolonią, katolicyzm stał się ważnym elementem lokalnej tożsamości.

Pewne rzeczy wydają się nieuniknione nawet w chimerycznym i pełnym gwałtownych zwrotów życiu politycznym Filipin. Są tacy, dla których od dawna było oczywiste, że Ferdinand Marcos junior prędzej czy później zostanie prezydentem, co ostatecznie ziściło się w ostatni dzień czerwca bieżącego roku. Nowy prezydent nie wziął się znikąd. Wywodzi się z klanu mającego przemożny wpływ na życie polityczne Filipin po uzyskaniu przez nie niepodległości w 1946 r. Różne dynastie polityczne odcisnęły swoje piętno na historii Filipin, ale trudno znaleźć inny klan (może oprócz rodu Aquino), bez wspominania którego nie da się opowiedzieć dziejów tego kraju.

U władzy

Ferdinand Marcos jr. powszechnie znany jest jako Bongbong. Takie pseudonimy będące przejawem skracania dystansu w sferze publicznej to nic dziwnego w kraju, który po zwycięstwie Amerykanów nad Hiszpanią stał się w 1898 r. na niemal pół wieku jedyną prawdziwą jankeską kolonią i inspirował się zwyczajami imperium.

Bongbong urodził się 13 września 1957 r., dwa dni po 40. urodzinach ojca, po którym jako pierworodny syn otrzymał imię. Ferdinand Marcos był wtedy doświadczonym parlamentarzystą z ośmioletnim stażem w filipińskiej Izbie Reprezentantów. Już dziadek aktualnego prezydenta zasiadał w parlamencie i Ferdinand Marcos senior był tak silnie przekonany, że reprezentowanie Ilocos Norte, regionu na samej północy Filipin, jest mu pisane, że 21 września 1935 r., dzień po przegranych wyborach, miał zastrzelić swojego kontrkandydata, Julia Nalundasana. Krążą różne przypuszczenia dotyczące przyczyn, dla których sąd najwyższy zmienił wyrok sądu okręgowego i uniewinnił ojca Bongbonga, ale faktem jest to, że ta decyzja otworzyła mu drogę do kariery politycznej po zakończeniu wojny.

Marcos, jako sprawny mówca, z wykształcenia prawnik, podkoloryzował swój udział w antyjapońskim ruchu oporu w trakcie II wojny światowej i od 1949 r. stał się etatowym reprezentantem Ilocos Norte. Kiedy Bongbong miał dwa lata, jego ojciec został senatorem, a kolejne trzy lata później przewodniczącym senatu, co dawało dobrą pozycję do walki o prezydenturę. Tę ostatecznie udało się zdobyć w 1965 r. Politycznym talentom Ferdinanda Marcosa niewątpliwie pomógł urok Imeldy, jego żony i matki Bongbonga. Piękna była miss Manili na wiecach wyborczych przygotowywanych według wskazówek amerykańskich specjalistów od wizerunku śpiewała dla wyborców rzewne pieśni i swoimi wystąpieniami przemieniała wydarzenie stricte polityczne w opowieść o szczęśliwym społeczeństwie rządzonym przez zdolnego przywódcę z oddaną żoną, trochę jak w Ameryce Kennedych.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się