Potosí jest książką o nieludzkiej eksploatacji zasobów, ziemi, ale przede wszystkim ciał. O niekończącym się wyzysku, któremu początek dali hiszpańscy kolonizatorzy i do którego przyłączali się kolejno wszyscy – górniczy baronowie, lokalni prezydenci, międzynarodowi spekulanci, CIA, wielkie korporacje i neoliberalni „mesjaniści”. Reporterski gest, z czego w pełni zdaje sobie sprawę Izagirre, także może ocierać się o rodzaj wyzysku i formę użycia. Ostatecznie zapadające się Cerro Rico z jego historią zaginionych albo zniszczonych ciał, zatrutą arsenem, kadmem, rtęcią, cynkiem i chromem krwią górników, pracą dzieci, gwałtami, przemocą, a przede wszystkim biedą to przecież materiał, który można dodatkowo użyć, tym razem jako temat „sensacyjnego” reportażu. Dlatego Izagirre, jako hiszpański „potomek” konkwistadorów, żegna się „z podróżą i z tą książką – niezręcznie”.
Z poczuciem, że on także tylko wziął w posiadanie (czas, znajomości, rozmowy – podstawowy budulec napisania książki), nie dając nic w zamian. Hiszpan jednak nie rozstaje się z Boliwią i powraca – już po publikacji, znakomitej, powiedzmy to wprost, książki – raz po raz do Potosí i Alicji, opowiadając poprzez jej losy o skandalu wyzysku i przemocy, w którym swój udział mamy wszyscy
–
Ander Izagirre
Potosí. Góra, która zjada ludzi
tłum. Jerzy Wołk-Łaniewski, Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2021, s. 288