fbpx
Okładka książki Magiczna Rana
fot. Wydawnictwo Karakter
Olga Szmidt październik 2024

Skóra zdjęta

Relacje Doroty Masłowskiej z publicznością można by opisać zapożyczonymi tytułami. W mniej intensywnych momentach: „polskie drogi”; w tych najtrudniejszych: „polskie piekło”.

Artykuł z numeru

Historie, z których się składasz

Czytaj także

Dorota Masłowska na planie teledysku "Motyle" fot. Marta Kacprzak @motionpicturestories

z Dorotą Masłowską rozmawia Olga Drenda

Soundtracki do życia

W dyskusjach na temat twórczości Masłowskiej rzadko podnosi się zagadnienia metafizyczne. Metatekstowe, metarefleksyjne, nawet dotyczące metamimesis – chętnie, zasadnie, bogato. Najnowsza proza autorki nie pozwala jednak utrzymać tej strategii. Zmusza nie tylko do zmierzenia się z mokrą i zimną wizją zaświatów, ale i zadania pytania o to, gdzie współczesna proza może postawić granicę, za którą udajemy się (bądź nie) w stanach innej świadomości.

O tym, że dzieje się w tej prozie coś nieoczekiwanego, zorientowałam się w kilku odsłonach. Początkowo towarzyszyła mi niejaka konfuzja, mieszająca się z irytacją i przytłoczeniem, z której trudno było mi wybrnąć. W pierwszym podejściu była to dla mnie bowiem lektura przywołująca przede wszystkim doskonale już znaną tonację, rejestr stylistyczny i bezlitosne portrety bohaterów. Nawet odjazdy narkotykowe znane z wcześniejszych utworów znajdowały tu kolejną realizację. Proza pozornie parodystyczna, zasadniczo krytyczna wobec zarówno śmieciowości miejskiej rzeczywistości, jak i inicjatyw podejmujących próbę jej oczyszczenia i znormatywizowania. Przenikliwa, ale i w tej przenikliwości repetytywna. Trudno było mi jednak pogodzić tę powierzchowną refleksję ze zmieszaniem, które mimo wszystko mnie nie opuszczało. Wycofałam się z tej lektury, zorientowawszy się, że rolę odgrywa tu – niespodziewanie – jej zewnętrzny kontekst.

Magiczna rana to bowiem premiera późnowakacyjna.

Reklamowaną przez Wydawnictwo Karakter jako powieść, nową prozę Masłowskiej na pewno łatwiej opisać jako zbiór opowiadań z wyrazistymi tematami czy nawet wątkami wspólnymi. Mimo tej fragmentarycznej formy nie sposób korzystać z uroków rozproszonej czy przerywanej uwagi, na które zwykle pozwalają opowiadania. Bliżej jej raczej do Innych ludzi (2018), którzy wymagali pełnej koncentracji i interpretacyjnej pieczołowitości. Nadmiarowo wręcz ciągła, wielogłosowa forma tego poprzedniego tekstu była jednak przede wszystkim mroczna, lepka, przytłaczająca i naprawdę straszliwa. Zaskoczyły mnie skojarzenia, jakie u mnie wzbudziła z Szatańskim tangiem László Krasznahorkaiego. Do dziś to zestawienie wydaje mi się – mimo zasadniczych różnic dzielących oboje pisarzy – trafnie oddawać emocjonalną reakcję, jaką mogą powodować Inni ludzie. Także precyzja tego ostatniego utworu, jego rytmiczna obsesyjność nie pozwalały się zdystansować wobec tekstu. Łatwo jest od niego całkowicie uciec, fundamentalnie się mu sprzeciwić, aniżeli wokół niego drobić, sięgać po kolejne części, co jakiś czas powracać.

Magiczna rana zdaje się budować na tym literackim doświadczeniu, jednak będąc już z niego wyzwoloną.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się