Nadziei było w ostatnich tygodniach coraz więcej, bo wydawało się, że powoli wychodzimy z pandemii koronawirusa i odzyskujemy poczucie kontroli nad własnym życiem. Pandemia dotknęła nas wszystkich, każdemu z nas odebrała poczucie pewności jutra.
Wpłynęło na nas również doświadczenie kryzysu uchodźczego na białoruskiej granicy. Ze wzruszeniem i szacunkiem przeciwstawiałam każdą z osób, które zdecydowały się pomagać naszym zagranicznym bliźnim, wielkim liczbom ludzi niechętnych przyjmowaniu do Polski uchodźców. Miałam nadzieję, że otwartość okaże się silniejsza niż podsycane medialnie strach i narodowy egoizm.
W tych trudnych, pełnych sprzeczności czasach wojna nagle stanęła również i u naszych granic. Niepewność, która towarzyszyła pandemii, okazała się niczym w obliczu niepewności, z jaką przyszło nam mierzyć się obecnie. A lęk o zdrowie i życie nasze oraz naszych bliskich zdaje się nieporównywalny z tragicznym położeniem Ukrainek i Ukraińców oraz wolnego i suwerennego ukraińskiego państwa. Wiemy bowiem, że los Ukrainy jest dziś losem Europy. A przyszłość Ukrainy określi przyszłość naszego kontynentu.
Polska, która w latach 2015 i 2021 wykazała się brakiem otwartości i gotowości do pomocy, w ostatnich tygodniach przyjęła największą w powojennych dziejach świata zachodniego liczbę uchodźców. Uczciwie należałoby stwierdzić: nie Polska, lecz Polki i Polacy.
Ktoś powiedział mi w ostatnich dniach: przecież to nadal ten sam kraj i to samo społeczeństwo, które kilka miesięcy temu w zdecydowanej większości pozostawało obojętne na los innych uchodźców. To jest nadal ten sam kraj targany politycznymi konfliktami i kulturowymi wojnami. A jednak chcę wierzyć, że przeżywane doświadczenie solidarności wyzwoli w nas ogromny potencjał nie tylko indywidualnej, ale społecznej i politycznej przemiany.
Jeżeli nasze zaangażowanie okaże się czymś więcej niż chwilową dobroczynnością, która może podbijać bębenek narodowej dumy i samozadowolenia, ma szansę stać się początkiem nowej solidarności pozwalającej przezwyciężać niszczące nas podziały. A także przepracować trudne karty polsko-ukraińskiej historii i sąsiedztwa.
Solidarność nie jest dobroczynnością. Ta ostatnia może śmiało iść w parze z poczuciem wyższości. Solidarność zaś to przełamywanie uprzedzeń, budowanie bardziej egalitarnych i partnerskich relacji, wzmacniających poczucie sprawstwa i zaangażowania u wszystkich osób.
Solidarność musi obejmować zobowiązanie do przełamywania zastanych hierarchii i otwarcia na nowe, zmieniające nas doświadczenia płynące ze spotkania z drugim człowiekiem.