Mamy więc dwie dziewczyny – o odmiennych charakterach, wyglądzie, pochodzeniu – które żyją wręcz w symbiotycznej przyjaźni, aż do momentu gdy jedna z nich poznaje chłopaka. Wówczas ich drogi stopniowo się rozchodzą, by znów połączyć się na chwilę w dorosłości. W mrocznym momencie gdy jedna z nich traci najbliższe osoby, toksyczną miłość i nienarodzone dziecko.
Czytaj także
Wszystkie odcienie słabości
Siłą Strużek są przede wszystkim język – autorka umiejętnie korzysta ze swojego poetyckiego warsztatu – oraz rozłożenie akcentów tematycznych. Halber eksponuje nie tylko wątki związane z budowaniem tożsamości, lecz także te dotyczące zmieniającej się sytuacji społeczno-politycznej. Pojawiający się w pierwszej części lęk przed ciążą w drugiej urasta do rangi istotnego tematu. Gdzieś w tle toczą się bowiem prace nad ustawą antyaborcyjną. Rówieśniczki Kingi żywo angażują się w protesty, pęknięcie między ich światem pełnym słusznych idei a jej rzeczywistym doświadczeniem wydaje się nie do przeskoczenia. Dość gorzko wybrzmiewa przywołane w tym kontekście sztandarowe hasło: „Nigdy nie będziesz szła sama”.
Autorka umiejętnie stawia też pytanie o granicę między przyjaźnią a chorobliwą fascynacją drugą osobą, która prowadzi do zatracenia siebie i niemożliwości funkcjonowania w pojedynkę. Gdy nie wiadomo, co to znaczy być sobą, pozostaje tylko zapożyczanie od innych, chwytanie się kłamstw, robienie uników. Odnalezienie siebie wymaga przecież wielkiej odwagi. Aż szkoda, że o tej próbie zbudowania własnego „ja” Halber pisze momentami zbyt pospiesznie. Chciałoby się przeczytać więcej.
Maria Halber Strużki Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2023, s. 184