Jeden z najbardziej sugestywnych obrazów opisanych przez Waltera Benjamina w głośnych tezach O pojęciu historii przedstawia francuskich rewolucjonistów roku 1830, którzy, „gdy tylko nastał wieczór po pierwszym dniu walk w wielu punktach Paryża równocześnie i niezależnie od siebie ostrzelali zegary na wieżach”[1]. Historia ta stanowiła dla niemieckiego myśliciela źródło inspiracji do tego, jak należy myśleć o rzeczywistej polityce. Jej warunkiem koniecznym miało być zerwanie z panującym w nowoczesności linearnym czasem zegarów, co stanowiło historyczny odpowiednik Benjaminowskiego pomysłu na filozofię, opartą zawsze na radykalnej krytyce obowiązujących dogmatów i utartych sposobów myślenia.
Zgodnie z przedstawioną w eseju o historii filozofią nowoczesny system społeczno-gospodarczy, określany mianem kapitalizmu, dąży do uczynienia czasu homogenicznym i jednorodnym. Słowem, podporządkowania całego życia jednostek zasadom podziału czasu, podobnych do obowiązujących w fabryce monotonnych cykli kapitalistycznej produkcji. Choć zdaniem Benjamina proces ten osiąga w XX w. apogeum, to za sprawą stawianego oporu (np. przez strzelających do zegarów rewolucjonistów lipcowych) i piętrzących się dzięki niemu sprzeczności ruch ten nigdy nie mógł skończyć się całkowitym domknięciem. Przeprowadzając krytykę współczesnych sobie stosunków społecznych, Benjamin będzie przede wszystkim korzystać z tych pęknięć, sprzeczności czy minionych punktów oporu, wierząc, że właśnie w opowieściach o przeszłych walkach leży najgłębsza nauka o świecie, w którym hegemonia ujednolicającej życie fabrycznej czasowości zostaje złamana.
Stawką tych walk był więc nade wszystko czas wolny, jednak nie tylko wolny od pracy, ale przede wszystkim wolny od logiki produktywności, która każe żyć, pracować i konsumować w określony sposób. Szło więc o wyzwolenie z jednorodnych cykli, które, jak dobrze pokazał Jonathan Crary, zmierzają do podporządkowania swoim regułom całego życia, zgodnie z „radykalną rekonceptualizacją związku między pracą a czasem – ideą, że działalność produkcyjna może się nie kończyć, a wytwarzająca zysk praca trwać non stop przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu”[2].
Jednak wbrew Crary’emu, a częściowo także Benjaminowi, idea całkowitej kolonizacji czasu nie została wynaleziona w nowoczesności. Bliższa analiza historii średniowiecznego życia społecznego czy religijnego pokazuje, że zarówno metody dyscyplinowania i zawłaszczania czasu, jak i walki prowadzone na rzecz jego odzyskania przebiegają według tych samych linii od niemal 1500 lat.