fbpx
Ilustracja Daniela Mroza
Ilona Klimek-Gabryś maj 2017

Świat bez granic

Wrocławskie Warstwy 40 lat po premierze Zwierzydełek w Wydawnictwie Literackim przypominają tę znakomitą pozycję przygotowaną przez Roberta Stillera – tłumacza i językoznawcę, oraz Daniela Mroza – krakowskiego grafika i rysownika. Staranne edytorskie opracowanie, nietypowy, większy format i gruba oprawa sprawiają, że pożółkła już książeczka z 1977 r., którą teraz można zakupić jedynie w antykwariatach, zyskuje nowe życie w formie, na jaką z całą pewnością zasłużyła.

Artykuł z numeru

W sieci uzależnień

W sieci uzależnień

Już sam tytuł i okładka wskazują, że mamy do czynienia z opowieścią nie tyle o świecie zwierząt, ile istot zwierzęcopodobnych, o nieoczywistych, nieznanych nam postaciach. Od początku czytelnikowi towarzyszą dwa odczucia: z jednej strony zdumienie, a z drugiej, nieco sprzeczne z nim wrażenie wchodzenia w świat otwarty, nieustannie zapraszający, by go lepiej poznać. Zdrobniałe słowo „zwierzydełka” sugeruje przecież, że będziemy mieć do czynienia ze stworzeniami bardzo sympatycznymi, z którymi łatwo da się zaprzyjaźnić. Stiller i Mróz niezwykle umiejętnie przemieszczają się między tymi dwoma biegunami, sprawiając, że nie gaśnie nasza uważność, powodowana zdziwieniem – jednak nie tak silnym, by wzbudzać w nas poczucie obcości.

Jedyną zasadą, która rządzi w krainie zwierzydełek, jest niczym nieskrępowana wolność. Bardzo łatwo zauważyć, że poruszamy się w świecie surrealizmu, gdzie dominuje groteska i absurd. Żaba raz ma ośle kopyta, innym razem koński łeb czy grzbiet tygrysa. Słoń może mieć głowę dziobaka, a kot skrzydła i ptasie odnóża. Przestrzeń wolności pozwala poszerzać wyobraźnia Mroza, który ze znanych nam elementów mnoży kolejne zwierzydełka. Mimo że powtarzają się fragmenty ciał pokazywanych zwierząt, układ możliwych konfiguracji wydaje się nieskończony.

 

Lekcja polskiego

Wolnościowy charakter ma również język, za pomocą którego Stiller tworzy rymowane teksty. Poeta rozmontowuje znane powiedzenia czy związki wyrazowe, często odnosząc się do ich dosłownego rozumienia. I tak np. żartuje sobie, że skoro dzieci i ryby głosu nie mają, to lepiej trzymać się z daleka również od tych drugich; udowadnia też, że ślimak może czuć się obrażony, gdy mówimy do niego „pokaż rogi”, bo przecież nie pokazuje rogów, lecz oczy. Stiller nie tylko bawi się pojedynczymi sformułowaniami, takimi jak „kaczka dziennikarska”, „branie na barana” czy „patrzenie wilkiem”, ale także tworzy rozbudowane opowieści o mężnym lemingu, o wielofunkcyjnych termitach czy o rybie latimerii niezadowolonej ze swojego imienia. W świecie jego poezji wszystko jest możliwe: nawet wąż hoduje chłopczyków, mimo iż logika wskazuje, że powinno być na odwrót. Choć mieszają się porządki i podważone zostają wszystkie zasady, tak naprawdę, jak wskazuje tytuł jednego z utworów, wszystko jest na właściwym miejscu, gdyż „cały / sekret w tym: / zwierzęta nabrały / się na rym”. To właśnie rym jest głównym narzędziem poety: pozwala nieustannie poszerzać i wzbogacać językową rzeczywistość. A jeżeli, jak chciałby Ludwig Wittgenstein, język ma wyznaczać granice naszego świata, to świat Stillera zdaje się przestrzenią niezwykle bogatą i barwną. Dzięki poecie w beczce ługu dostrzeżemy jaszczurkę tiligugu, na drzewie cietrzewie, a w kotle i miotle aksolotle. Tak buduje się niezwykły humor zwierzęcych opowieści, wynikający nie tylko z ukazania zabawnych, nieoczywistych sytuacji, ale także odpowiedniego wykorzystania słowa.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się