Jego obawy mogły mieć kilka przyczyn. A najważniejszą wydaje mi się obawa o młode pokolenia, które właśnie wchodzą w dorosłość. Życie polityczne i społeczne nie jest już tak dramatycznie jak w latach 90. wprost przesiąknięte antysemickimi wypowiedziami i schematami myślenia (pomijam kwestię anonimowych wpisów internetowych i wulgarnych rysunków w przestrzeni publicznej). Odrodzona po komunizmie kultura żydowska, odnowione zabytki i trasy dziedzictwa kulturowego, nowe wydarzenia artystyczne – z tym najważniejszym, odbywającym się od 1988 r. w Krakowie z inicjatywy Janusza Makucha Festiwalem Kultury Żydowskiej – przeżywająca swój renesans żydowska muzyka, rozwijające się programy edukacyjne, a wreszcie wspaniałe Muzeum Żydów Polskich Polin uczą nas o wielowiekowej historii współżycia Polaków chrześcijan i Polaków żydów. Te nowe inicjatywy stanowią szeroki kontekst, w którym szczególnie młodzi ludzie, kojarzący czasy II wojny światowej jedynie z lekcji historii, a coraz rzadziej z domowych opowieści, mogą umieścić doświadczenie zagłady Żydów, a następnie traumę antysemickich nagonek 1968 r. A jednak czy młode pokolenie zostało skutecznie zaszczepione przeciwko wirusowi antysemityzmu? Czy ciała odpornościowe młodych ludzi są wystarczająco silne, by umiejętnie wcześnie rozpoznać i przeciwstawić się pogardzie wobec Żydów i pogardzie wobec ludzi innych wyznań, ras i narodowości? Słuszne obawy Pawła Śpiewaka mogą wynikać nie tylko z rosnącej wśród młodego pokolenia popularności Konfederacji. Wszak prof. Śpiewak był wybitnym socjologiem, obdarzonym przenikliwym słuchem społecznym. Słyszał więc niepokojące sygnały wcześniej i wyraźniej niż inni.
W publikowanym w miesięczniku „Znak” eseju Paweł Śpiewak wskazuje również na drugą, nie mniej ważną sprawę, mianowicie niedokończoną debatę o współodpowiedzialności Polaków za los żydowskich sąsiadów. Ostatnie lata to czas politycznej blokady uniemożliwiającej podniesienie prowadzonych – z większym niż wcześniej trudem – badań naukowych na poziom dyskusji społecznej i inicjatyw politycznych. A przecież ta rozmowa o naszej trudnej przeszłości jest nie tylko wyrazem ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności, ale też niezbędnym czynnikiem, bez którego nie dojrzejemy jako naród.
W jednym z tekstów zamieszczonych w Temacie Miesiąca pojawia się piękna definicja miłości.
Czytaj także
12 i pół tezy o polskim antysemityzmie
Miłość to pragnienie pielęgnowania własnego i cudzego rozwoju duchowego. Miłość i krzywda nie mogą współistnieć.
Słowa te można odnieść również do miłości do własnego narodu i kraju, do myślenia z troską o współobywatelach, także tych, którzy zostali tragicznie zgładzeni lub wypędzeni z ojczyzny. Tylko tak rozumiana miłość, zawierająca w sobie pamięć o ofiarach, dążąca do prawdy o tamtych wydarzeniach, może być źródłem ewentualnej narodowej dumy płynącej z umiejętności uczciwego skonfrontowania się z trudną przeszłością.