Katarzyna Pawlicka: Pretekstem do naszej rozmowy są ostatnie wydarzenia w Teatrze Polskim we Wrocławiu – nominacja Cezarego Morawskiego w konkursie na dyrektora oraz protest aktorów i widowni teatru. Zapytam więc wprost: dlaczego polityka wtargnęła do polskiego teatru? I czy to zjawisko można osadzić w szerszym, nie tylko lokalnym, kontekście?
Grzegorz Niziołek: Zastanawiam się nad słusznością tezy, że polityka wtargnęła do polskiego teatru. Mam odmienne przekonanie: polski teatr jest szalenie niepolityczny. Owszem, potrafi pozorować działanie polityczne i często wyzwalać wokół siebie rytualną dyskusję, która jeszcze lepiej udaje tę polityczność. Ale brakuje mu stanowczości w podejmowaniu istotnych kwestii politycznych.
Polityczność przyszła do polskiego teatru z zewnątrz – poprzez ujawnienie się cenzury w jego przestrzeni. Uświadomiliśmy sobie, że ona nadal istnieje, gdy kolejni dyrektorzy podejmowali decyzje o odwołaniu spektaklu, a organizatorzy festiwalu rezygnowali z pokazania odważnego przedstawienia. Zaczęliśmy zadawać sobie pytanie, czym dziś jest cenzura. Jak wiadomo, ma ona różne formy – może być cenzura urzędowa, a może być nieformalna cenzura społeczna. Zadaniem jednej i drugiej jest kontrola instytucji. W naszym przekonaniu cenzura była silnie związana z czasami PRL-u i miała właściwie tylko jedną, urzędową formę. Po wszystkich wspomnianych wydarzeniach pojawiły się przed nami następujące kwestie: kto cenzuruje, co cenzuruje, ale też czego się boimy, czego nie pozwalamy komuś powiedzieć i czemu nie dajemy sobie prawa do powiedzenia lub pokazania akurat tej czy innej rzeczy? W tym sensie szeroko rozumiana myśl polityczna pojawiła się w teatrze. Mam tylko wątpliwości, czy przekłada się w jakikolwiek sposób na jego artystyczne działanie.
Czy nie jest przypadkiem tak, że teatr znajduje się na celowniku, bo to bardzo silne medium (być może silniejsze niż wcześniej), a do tego opiniotwórcze?
Powątpiewam w różne prawdy dotyczące teatru.
Teatr polski lubi ustawiać się w pozycji silnej instytucji kulturalnej czy nawet kulturowej. Zarówno pod względem wyrazu społecznych postaw i niepokojów, jak i oddziaływania na widownię i kształtowania jej postaw.
Ale kiedy zaczniemy się zastanawiać, ile osób ogląda konkretne przedstawienie, a jeszcze dalej – jaki ma ono wpływ na ich zachowania społeczne, przestajemy być tacy pewni siły teatru. Przekonanie, że jest on mocnym medium to rzeczywiście ciekawy fenomen. Istnieje wewnątrz samej instytucji i przenosi się w tajemniczy sposób na zewnątrz.
Wrócę do kwestii cenzury – każde medium jest inaczej cenzurowane. Pewne rzeczy, dopuszczalne w literaturze, niekoniecznie będą dopuszczalne w teatrze itp. Ta uwaga cenzorów różnej maści skierowana na teatr może sprawiać wrażenie, że jest on instytucją o wielkim znaczeniu politycznym, podczas gdy może być ona efektem pewnego przesądu. Chociaż teatr potrafi też pokazać obrazy rzeczywistości i zachowania ludzkie, które wyłamują się z obszaru normatywnych wyobrażeń społecznych przez swoją niejednoznaczność.