Premiera pierwszego modelu smartfona miała miejsce w 2007 r. W bardzo krótkim czasie od tego wydarzenia rozwinęła się tak mocno i upowszechniła tak szeroko, że całkowicie zdominowała nasze życie. Dziś większości z nas trudno obyć się bez telefonu z dotykowym ekranem i aplikacjami. I znaleźć w swoim życiu obszar wolny od wpływu technologii.
Nie jestem ani bezkrytyczną technoentuzjastką, ani technosceptyczką. Dorastałam w epoce przed tym technologicznym przełomem. Dlatego również na własnym przykładzie widzę, jak bardzo zmienił on nasze codzienne praktyki. Wcześniejsze przemiany technologiczne dokonywały się wolniej i słabiej ingerowały w nasz układ nerwowy, dlatego nie odczuwaliśmy tak mocno społecznych i jednostkowych skutków ich działania. Dziś już wiemy, że życie w cyfrowym świecie bez reguł i zasad pogarsza nasz dobrostan, a nawet przyczynia się do rozwoju zaburzeń i uzależnień. Stąd coraz większa liczba badań nad wpływem cyfrowych technologii na nasz mózg i cały organizm. Stąd też liczne poradniki podsuwające rozmaite sposoby na zdrowy sposób korzystania z technologii. Trudność wiąże się z tym, że w fazie projektowania nowych rozwiązań uwzględniana jest wiedza na temat sposobu działania naszego układu nerwowego i schematów zachowań – producenci smartfonów chcą, żeby stał się on dla nas stałym towarzyszem życia, od którego nie będzie można się oderwać.
Z jednej strony, pragmatycznej, umiem wskazać bezsporne zalety digitalizacji naszego codziennego życia – choćby w czasie pandemii okazało się, że możemy dzięki niej zdalnie uczyć się i pracować, zmniejszając ryzyko zakażenia. Z drugiej jednak, w perspektywie egzystencjalnej i duchowej, technologia sprzyja naszej naturalnej skłonności do dystrakcji i ulegania rozproszeniu. Sięgnęłam znów ostatnio po Myśli Blaise’a Pascala, a szczególnie po rozważania o roli rozrywki w naszym życiu, by przekonać się, jak dalece jesteśmy wciąż tymi samymi ludźmi. Stan człowieka – pisze Pascal – to „niestałość, nuda, niepokój”. „Nie owego miękkiego i spokojnego używania, które pozwala nam pamiętać o naszym stanie, szukamy, (…) ale zgiełku, który odwraca nasze myśli i jest dla nas rozrywką”. Pamiętam rozmowę z Bartłomiejem Dobroczyńskim opublikowaną w miesięczniku „Znak” kilka lat temu. Nosiła ona tytuł Cud jest nieudolny. Dlaczego uzdrowienie paralityka czy wskrzeszenie Łazarza jest nieudolnym cudem? Dlatego że Łazarz i tak w końcu umrze. Paralityk został uzdrowiony, ale on również kiedyś umrze. Cud nie zmienia naszej ludzkiej kondycji w sposób trwały. Tak też technologia – mimo całej cudowności swych dokonań – nie uwolni nas od wszelkich naszych słabości i wad. A niektóre jeszcze spotęguje.