Regensburger Domspatzen to jeden z najstarszych i najbardziej znanych chórów chłopięcych na świecie. Jego korzenie sięgają 975 r. Ci, którzy nie słyszeli o nim ze względu na muzyczne osiągnięcia, prawdopodobnie poznali jego nazwę w 2010 r., gdy media obiegły informacje o przypadkach przemocy, głównie z lat 60. i 70. Diecezja zwołała wówczas serię konferencji prasowych, podczas których prosiła ofiary o zgłaszanie się i przedstawiała program zbadania całej sprawy. Pierwsze komentarze ze strony wieloletniego kierownika chóru ks. Georga Ratzingera spotkały się jednak z dużym oburzeniem. Ratzinger użył wówczas retoryki dobrze znanej z wypowiedzi niektórych polskich hierarchów, mówiąc w „La Repubblica” o „wrogości wobec Kościoła” ze strony osób stawiających zarzuty i „świadomym zamiarze” wypowiadania się przeciw niemu. Pytany o „atmosferę terroru” panującą w chórze, nazwał ją raczej „atmosferą dyscypliny” i przekonywał, że równocześnie było w nim „niemal jak w rodzinie”. Przyznał przy tym, że wiedział o karach cielesnych (wówczas jeszcze dopuszczanych przez niemieckie przepisy) i sam je stosował, za co też przeprosił. Podkreślił, że nie były mu znane jakiekolwiek przypadki łamania prawa.
To był jednak dopiero początek. Powstały grupy robocze, które miały zająć się zbadaniem nadużyć. W przypadku, gdy sprawcy molestowania jeszcze żyli, informowano organy ścigania. Pojawiło się jednak coraz więcej głosów, że działania podjęte przez diecezję są zdecydowanie niewystarczające. Wśród ofiar narastało poczucie rozczarowania i rozgoryczenia oraz przekonanie, że ratyzboński Kościół nie chce prawdziwego rozliczenia z trudną przeszłością. O przemocy w chórze powstawały kolejne reportaże, coraz mocniej krytykujące dotychczasowy proces oczyszczenia. W mediach głosem poszkodowanych stał się Alexander Probst, późniejszy autor głośnej autobiografii Von der Kirche missbraucht (Wykorzystany przez Kościół). W obliczu tych krytycznych głosów diecezja zdecydowała się na powierzenie dalszego badania sprawy w niezależne ręce. Zadanie to otrzymał w 2015 r. prawnik Ulrich Weber.
Raport został przedstawiony po dwóch latach w lipcu 2017 r. (jest dziś dostępny online). Ujawnił zeznania, które musiały zszokować. Jako prawdopodobne ofiary zakwalifikował 547 osób, z czego 500 było ofiarami przemocy, a 67 – ofiarami nadużyć seksualnych. Liczby robią też wrażenie, gdy spojrzymy na statystyki dotyczące sprawców. Raport mówi o 49 osobach, z czego 45 miało dopuścić się przemocy, a dziewięć – molestowania.
Silna ręka
Wśród sprawców najwięcej uwagi poświęcono dyrektorowi szkoły. Regensburger Domspatzen to bowiem nie tylko chór jako taki – to rozbudowana instytucja, prowadząca szkołę podstawową, gimnazjum i internat. Placówka była przez ofiary nazywana „dziełem życia” księdza M. Pracował tam prawie 40 lat, aż do momentu przejścia na emeryturę w 1992 r. W tym samym roku zmarł. Żaden z negatywnych bohaterów raportu nie jest opisywany przez ofiary tak dosadnym językiem. Nazywają go wprost diabłem w przebraniu księdza, złośliwym tyranem, chorym sadystą. – To, że ten człowiek nie został ukarany, to policzek dla wszystkich, którzy musieli cierpieć z jego powodu – ocenia jedna z ofiar, uczeń szkoły z lat 80.