fbpx
Agnieszka Klessa-Shin fot. materiały promocyjne Wydawnictwa Znak Literanova
Agnieszka Klessa-Shin fot. materiały promocyjne Wydawnictwa Znak Literanova
z Agnieszką Klessą-Shin rozmawia Dominika Kardaś kwiecień 2025

Tu nie ma czasu na rodzenie dzieci

Koreańskie władze od lat wychodzą z siebie, żeby zachęcić obywateli do posiadania dzieci. Na razie jednak na niewiele się to zdaje. Nawet gdy pary biorą ślub, to tworzą często związek typu dink, czyli „dual income, no kids” – podwójna pensja, zero dzieci.

Artykuł z numeru

Jak smakuje życie w Korei

Czytaj także

Ilustracja: Sylwia Krachulec

Roman Husarski

Otwarte niebo Korei

Ilustracje: KA MOCHI

Aleksandra Samonek

Fala zmiany

Parasite (2019) fot. Photo12/BE&W / Alamy/BE&W

Marcin Krasnowolski

Socjolog na usługach kina

Korea Południowa ma najszybciej starzejące się społeczeństwo na świecie. W 2018 r. współczynnik dzietności w tym kraju spadł poniżej jednego dziecka na kobietę, zaś w 2024 r. wynosił 0,75. A wszystko to podobno wina feministek.

Domyślam się, że chodzi Ci o 4B, po polsku „4 razy nie”, czyli radykalny ruch feministyczny, w ramach którego kobiety odmawiają mężczyznom czterech rzeczy: seksu (bisekseu), randkowania (biyeonae), małżeństw (bihon) i rodzenia dzieci (bichulsan). To zjawisko, o którym swego czasu było głośno w zachodnich mediach. Amerykańskie tiktokerki wręcz podawały Koreanki za wzór walki z patriarchatem, a tymczasem tutaj… mało kto słyszał o 4B. Sama nie znam żadnej osoby identyfikującej się z tym ruchem, wielu Koreańczyków nie kojarzy nawet samego skrótu.

Prawdą jest jednak, że feminizm ma w Korei złą prasę, postrzegany jest jako ruch wywrotowy, burzący społeczny porządek i godzący w interesy mężczyzn. Badania wskazują, że młodzi mężczyźni w wieku 20–30 lat, zwani tutaj idaenam, postrzegają siebie często jako ofiary feminizmu.

Ponad 58% z nich jest zdecydowanie przeciwnych feministycznym postulatom, a prawie 26% uważa, że są bardziej dyskryminowani niż kobiety.

Jako argument najczęściej przywołują obowiązkową służbę w wojsku, która w Korei obejmuje jedynie mężczyzn, a także społeczną presję, by mężczyzna zarabiał więcej i osiągał sukcesy zawodowe. Dla nich feminizm to ideologia, która dąży nie tyle do równości płci, ile do wyniszczenia płci męskiej. W związku z tym obserwujemy zwrot młodych mężczyzn w stronę radykalnie konserwatywnych ruchów meninistycznych. Trzeba jednak zaznaczyć, że obie strony tego sporu reprezentują dwie skrajne postawy, które – choć wzbudzają emocje – tak naprawdę są marginalne. Na pewno nie można powiedzieć, że powodem, dla którego w Korei mamy niską dzietność, jest to, że kobiety w ramach walki z patriarchatem zaczęły odmawiać związków z mężczyznami i rodzenia dzieci.

A jednak według badań cytowanych w sierpniu zeszłego roku przez „The Wall Street Journal” co druga kobieta w wieku 20–49 lat mieszkająca w Korei nie planuje mieć dzieci. Co wobec tego nimi kieruje?

Przyczyny są dużo bardziej złożone, a przede wszystkim – pragmatyczne. Zacznę od najbardziej podstawowej rzeczy, czyli od tego, że młodych Koreańczyków nie stać na zakup własnego mieszkania. W lipcu 2024 r. średnia cena za metr kwadratowy w Korei wynosiła ponad 6 mln wonów, czyli 17 tys. zł, przy czym dla Seulu ta kwota była już ponaddwukrotnie wyższa. To są horrendalnie wysokie sumy, nawet biorąc pod uwagę, że Koreańczyk zarabia miesięcznie średnio prawie 4 mln wonów (ok. 10,5 tys. zł).

Ale na tym nie koniec problemów. Żeby kupić mieszkanie z rynku pierwotnego, nie możesz tak po prostu wyszukać ogłoszenia i złożyć oferty.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się